Szablon by Alexxa

piątek, 31 lipca 2015

Rozdział 6 - Prezent?

Poranne promienie słońca wkradały się do pokoju Hermiony. Słonce świeciło prosto na jej twarz, co skutecznie wyrwało ją ze snu. Ten zamek jest wyjątkowy. Nawet w lochach świeci słońce. Dziewczyna usiadła na łóżku i spojrzała na okno. Po drugiej stronie szyby stała mała, brązowa sówka. Hermiona szybko wstała i wpuściła zwierzątko do pokoju. Sowa usiadła na biurku i wystawiła nóżkę, do której przywiązana była koperta. Ślizgonka odwiązała ją i pogłaskała sówkę, która zaraz po tym odleciała. Hermiona umyła się, uczesała i ubrała. Potem usiadła spokojnie na krześle i otworzyła kopertę.

Droga Hermiono,

Pragnę poinformować Cię, iż dzisiaj o godzinie 17.30 u mnie w gabinecie jest zbiórka członków Zakonu Feniksa. Gdy wszyscy się pojawią przeniesiemy się za pomocą świstoklika do Nory. 


Z poważaniem,
Alubs Dumbledore


Po przeczytaniu, schowała go do szuflady. Zdążyła jednak zauważyć, że treść listu była inna. Po odłożeniu przez nią kartki pojawiła się reklama mioteł, gdy ponowie dotknęła kartki, treść ponownie się pojawiła. Sprytne. Dziewczyna zamknęła szufladę i zeszła do Pokoju Wspólnego. Nikogo jednak nie zastała, a gdy spojrzała na zegarek zorientowała się, że do 8.00 zostały jeszcze 2 godziny. Lekko zdenerwowana, że słońce obudziło ją tak wcześnie, postanowiła, nie czekając na nikogo, udać się do Wielkiej Sali, zjeść spokojnie śniadanie. Kiedy kończyła pić herbatę, zobaczyła trójkę jej "przyjaciół". Ginny i Harry spojrzeli na nią smutnym wzrokiem, a Ron miał na twarzy wyraz pogardy. Postanowiła nic im nie mówić. Będą mieli niespodziankę, a ja łatwiej przekonam pozostałych. Dzień zleciał jej dosyć szybko. Na eliksirach zarobiła sporo punktów dla swojego domu, a na trasmutacji sporo im odjęli. Wszystko przez Rose, która nie mogła pohamować śmiechu. Nikt nie był jednak na nią zły. Każdy był pewny, że z Hermioną, Draco i Theodore'm łatwo to nadrobią. Nim się obejrzała dochodziła godzina spotkania. Czym prędzej udała się do gabinetu Dumbledore.
W mgnieniu oka pukała do drzwi dyrektora. Usłyszała "proszę" i weszła. Po przekroczeniu progu drzwi jej uszy dobiegł zdenerwowany krzyk. To był Ron.
-Co ona tu robi?! - darł się na cały głos. Harry próbował go uciszyć, ale to nic nie dawało. Chłopak był jak w transie. Chciał jej wszystko wykrzyczeć prosto w twarz. Zraniła go, tak bardzo go zraniła. Chciał, ale nie mógł. Nie przy wszystkich. Zamiast wykrzyczeć co go bolało, krzyczał różne wyzwiska skierowane w jej stronę.
-Ron, przestań! To boli! - powstrzymywała słone łzy płynące jej do oczy. Mimo wszystkiego co się stało, dalej ich kochała. Nie potrafiła od tak o nich zapomnieć. Przecież tyle lat byli przyjaciółmi, można by rzecz rodziną. Kiedy chłopak zobaczył łzy w oczach swojej ukochanej, momentalnie zamilkł. Jego serce waliło jak oszalałe. Nie wiedział co ma zrobić.
-Myślisz, ze mi nie jest ciężko? Całe moje dotychczasowe życie legło w gruzach. Ty, Harry, Ginny, nie odzywacie się do mnie. A przecież tyle lat byliśmy razem. Zawsze. Dowiedziałam się, że moja matka jest Śmierciożerczynią, która zabiła Syriusza! Jednego wieczoru zostałam Ślizgonką, która nie zna tam nikogo oprócz swoich dawnych wrogów. Której zostali tylko dawni wrogowie, bo przyjaciele się odwrócili. Myślisz, że mi było lekko?! Tak bardzo chciałam się do was przytulić. Usłyszeć, ze wszystko będzie dobrze, ze jesteście ze mną, a zamiast tego widzę pogardę w twoich oczach, zamiast tego wyzywasz mnie od zdrajczyń. - w trakcie mówienia jej głos przeszywał ból, przestała też powstrzymywać łzy. Podczas jej monologu zjawiali się pozostali, każdy słyszał jej słowa. Niektórzy uronili nawet jedną łzę. Kiedy dziewczyna skończyła mówić patrzyła smutnymi oczami na rudego przyjaciela, a on nie wiedział gdzie ma podziać oczy.
-Przepraszam - wyszeptał jedynie i ze spuszczoną głową przecisnął się przez tłum ludzi, po czym wyszedł z gabinetu. Harry zaczął go wołać, bo przecież wszyscy mieli stawić się w norze, ale Ron nie miał zamiaru wracać. Hermiona też spuściła głowę, nie wiedziała, że chłopak tak zareaguje.
-Pora przenieść się do nory. -przemówił, do tej pory milczący, Albus. Wszyscy zbliżyli się do pucharu, który był świstoklikiem i złapali za niego. W jednej chwili byli już w domu rodzinnym Weasley'ów. Dyrektor Hogwartu przedstawił Hermionę, jakby jej nie znali i powiedział jakie będzie miała zadanie, czyli ze będzie szpiegować Voldemorta. Niektórzy wydali zduszone okrzyki przerażenia, że taka młoda dziewczyna ma tak bardzo narażać swoje życie, ale powstrzymali się od zbędnej dyskusji.  Po spotkaniu Zakonu Hermiona myślała, że Harry będzie chciał z nią porozmawiać, ale on tylko odprowadził ją wzrokiem do kominka. Będąc w Hogwarcie marzyła tylko o powrocie do dormitorium. Nie czuła potrzeba powiadamiania Lorda o spotkaniu, bo wiedziała, że Snape, który także był obecny, wszystko sam mu przekaże. Z takimi myślami szybko zasnęła.
Dni znikały, a kolejne tygodnie mijały. Ron po paru dniach od spotkania spotkał się z Hermioną i wyznał, że ją kocha, dlatego tak zareagował. Dziewczyna przeprosiła go i powiedziała, ze też go kocha, ale jak brata i ze nigdy między nimi nic nie będzie. O dziwo chłopak przyjął to dosyć spokojnie i zapytał się czy między nimi jest jak dawniej, Hermiona odpowiedziała mu twierdząco. Dzięki temu ponownie zbliżyła się do Harry'ego i Rona. Przez cały ten czas zbierała informacje dla Toma i przekazywała mniej istotne Albus'owi. Wieczorem, kiedy leżała w łóżku często zastanawiała się czy aby na pewno dobrze robi. Była zła na dyrektora, chciała się zemścić, ale czy naprawdę chciała, żeby Voldemort wygrał? Przecież to mogło oznaczać koniec wszystkiego. Z każdym dniem miała coraz więcej wątpliwości. Tak się tym wszystkim przejęła, że nie zauważyła nawet, że następnego dnia mieli wracać do domów na święta.
-Słuchasz mnie? - pytał Chris.
-Co? Tak, tak. Oczywiście. - odpowiedziała Hermiona.
-Taa? To o czym przed chwilą mówiłem?
-Czy cię słucham.
-A wcześniej?
-Noo..
-No własnie. Od jakiegoś czasu jestem cholernie zamyślona. Zakochałaś się? - uśmiechnął się ironicznie - W kim? W Diable?
-Jeszcze czego. Po prostu, zamyśliłam się. To chyba nic złego? - oburzyła się. To, że zakopała topór wojenny z Zabinim nie znaczy, ze go lubiła, tym bardziej, kochała.
-Dobra, dobra. Swięta spędzamy w Malfoy Manor, a Sylwestra w Riddle Manor. - rzekł -Czarny Pan organizuje bal - dodał szeptem. Hermiona spojrzała na niego. Bal? 
-Dobrze wiedzieć, dzięki - uśmiechnęła się do swojego brata i zdecydowała pójść się pakować. Prawie całe świeta przesiedziała w swoim pokoju czytając książki. Jej rodziców i tak nie było, Chris przesiadywał razem z Malfoy'em i Blaise'm, a Roxanne spotykała się z Alex'em. Chciała wracać do Hogwartu, tam chociaż miała co robić. Niestety, powrót do Hogwartu był możliwy dopiero po balu sylwestrowym, a tego chciała uniknąć najbardziej. Nie wiedziała czego się spodziewać. Wyobrażała sobie najokropniejsze rzeczy. A przede wszystkim bała się, ze spotka tego śmierciożerce, który wtedy w lochach... nie, nawet nie chciała o tym myślec. Godzina piekielnego balu zbliżała się niemiłosiernie i dziewczyna chcąc nie chcąc musiała się zacząć przygotowywać. Wzięła prysznic, wysuszyła się, ubrała czarną sukienkę i zrobiła lekki makijaż. Włosy spięła w niesforny kok, z którego kilka pasm włosów okalało jej twarz. Fizycznie jestem gotowa, mam nadzieję, że psychicznie też. Wdech i wydech. Jej wdechy i wydechy przerwało pukanie do drzwi. To był Theodore, który zaprosił ją na owy bal. Nie wiedziała czy zrobił to, bo chciał, czy dlatego, że ktoś mu kazał. Tak czy siak nie przeszkadzało jej to i cieszyła się, że nie musiała iść np. ze swoim okropnym kuzynem czy jego najlepszym kumplem. Otworzyła drzwi, a chłopaka zamurowało. Wyglądała prześlicznie. On też prezentował się niczego sobie. Była pewna, ze założy garniak, jak każdy, a on założył zwykłą koszulę.
Wyglądasz pięknie. -wydusił w końcu. Dziewczyna lekko się zarumieniła, co dodało jej jeszcze więcej uroku, podziękowała i zapytała czy idą. Chłopak skinął głową i podał jej swoje ramię. W końcu dotarli do sali balowej. Wyglądała imponująco. Na podeście był tron Riddle'a. Siedział na nim w swojej ludzkiej postaci. Ubrany był w nic nadzwyczajnego, w garnitur. Mimo wszystko wyglądał bardzo przystojnie. Tom wygłosił przemówienie i na koniec życzył wszystkim szampańskiej zabawy w gronie najlepszych. Po przemowie zaczęła grać muzyka i panowie poprosili panie do tańca. Zabawa przebiegała pomyślnie. Już za parę chwil miała wybić północ. Zaczęło się odliczanie: 10, 9, 8, 7.. Czarny Pan podszedł do Hermiony i zabrał ją na bok. 4, 3, 2, 1
-Szczęśliwego Nowego Roku Hermiono. -rzekł zmysłowym głosem. W jednej ręce trzymał dwa kieliszki, jeden podał jej, drugą ręką sięgnął do kieszeni i wyjął mały pakunek. -To dla ciebie - powiedział i wręczył jej prezent.
-Dla mnie? - zdziwiła się. Odłożyła kieliszek na parapet okna i z ciekawością otworzyła pudełeczko. W środku znajdował się przepiękny naszyjnik. Dziewczynę zamurowało. To musiało kosztować fortunę! -Ja.. nie mogę tego przyjąć.
-Możesz. - odpowiedział, po czym nachylił się nad nią i szepnął jej wprost do ucha - A nawet musisz.
Hermiona stała sparaliżowana. Nie wiedziała co ma zarobić. Merlinie, jak on pachnie!! 
-Ja.. za co to?
-Za dobrze wykonane zadanie.
-Dziękuję. Pomożesz mi zapiąć? -Tom skinął głową, a dziewczyna odwróciła się do niego plecami i podała naszyjnik. Mężczyzna założył jej biżuterię i zapiął ją. Dotykając swoimi dłońmi jej szyi, co wywołało u niej przyjemny dreszcz. Na litość boską, Hermiono. Opanuj się! Karciła się w myslach.
-Pięknie wyglądasz. - przyznał. Dziewczyna zarumieniła się. -Zatańczysz ze mną jeden taniec?
-Z przyjemnością - odrzekła podając mu swoją drobną dłoń. Na jednym tańcu się jednak nie skończyło. Przetańczyli ze sobą resztę nocy...





Witam wszystkich bardzo serdecznie. Jest mi ogromnie przykro, że musieliście tyle czekać na kolejny rozdział, ale przyznam szczerze, nie miałam i nie mam weny na tego bloga. Przyznaję to z bólem serca. Chciałabym napisać zupełnie inną historię Toma i Hermiony, ale nie mogę zostawić tej bez zakończenia. Po prostu nie darowałabym sobie tego. Dlatego doprowadzę to do końca, choćby nie wiem co. Ukończę ją! Obiecuję. Mam w planach zakończyć ją do końca sierpnia, ale nie wiem czy będę w stanie napisać pozostałe rozdziały, jednakże mam nadzieję, ze nie będzie musieli czekać zbyt długo na epilog. Uważam, że całość jest denna (nie tylko ten rozdział) i nie piszę, tego, żebyście zaprzeczali, bo wiem jaka jest prawda. Miałam w głowię inną wersję, wszyło co innego. Mówi się trudno. Może kiedyś napiszę znacznie lepsze Tomione? Kto wie. Na razie, przepraszam Was za błędy i liczę, że jakoś się przemęczyliście i dotrwaliście do końca tego rozdziału :-D
Pozdrawiam serdecznie i ściskam bardzo mocno
Buziaki ;-** 

środa, 22 kwietnia 2015

Rozdział 5 - Impreza za imprezą

-Świetnie się spisałaś. -pochwalił ją Czarny Pan, gdy w pomieszczeniu zostali sami. -Kto pomógł wybrać ci ubrania?
-Dziękuję, a co do ubrań, sama potrafię się ubrać. -Tom spojrzał na nią karcącym wzrokiem, ale nic nie powiedział.
-Kiedy masz spotkanie z Zakonem?
-Nie wiem. Dumbledore mnie powiadomi. -odpowiadała spokojnie, siedząc na przeciwko swojego "pana".
-Oby jak najszybciej. Nie mamy czasu do stracenia. -dziewczyna jedynie kiwnęła głową. -Podejdź, pokaże ci coś...
Hermiona wstała i podeszła do Lorda. Była bardzo blisko niego. Do nozdrzy mężczyzny dostał się przyjemny, kokosowy zapach. -To -wskazał palcem na tekst w książce - twoja "przepowiednia", którą podasz Dropsowi. -Hermiona czytała, a on przyjrzał jej się uważniej. Długie, lśniące włosy, które cały czas poprawiała, gdyż przeszkadzały jej w czytaniu... Spojrzał na jej skupioną twarz, duże czekoladowo-orzechowe oczy, zgrabny nosek i te przemądrzałe usta. Przez cały czas omamiał go jej zapach. Kolejny kosmyk włosów zasłonił jej widok. Tom wziął niesforny kosmyk i założył dziewczynie za ucho, zarumieniła się, a mężczyzna gdy zorientował się na co sobie pozwolił, wyprostował się, jak by siedział na krześle z gwoździ.
-Ale to jest bezsensu! -wykrzyknęła nagle.
-Co jest bezsensu?
-Ta przepowiednia? Nikt normalny nie uwierzy w takie bzdury!
-A kto powiedział, że oni są normalni?
-Możesz uważać, są kretynami, ale byłam z nimi przez tyle lat i uwierz mi są mądrzejsi niż ci się wydaje, "panie". -zakpiła z niego.
Dlaczego ta dziewczyna się mnie nie boi? Wszyscy czują respekt oprócz niej.... Intrygujące, a zarazem irytujące...
-Nie wymądrzaj się, tylko rób to co ci karzę. Czy to jasne?
-Tak -odburknęła. W powietrzu było czuć dziwną atmosferę, napięcie, złość, chęć pokazania kto będzie wydawał rozkazy... i to wcale nie były emocje Lorda. Mężczyzna spojrzał na nią. Jest inna. Jedna, nieodgadniona zagadka. 
-Powinnaś wrócić już do Hogwartu.
-Do widzenia Panie. -rzekła oficjalnie... bardzo oficjalnie i wyszła. A Tom próbował ją rozpracować.


Hermiona postanowiła poznać bliżej niektórych Ślizgonów. Zaprosiła Chris'a, Blaise'a, Rose, Roxanne, Sydney oraz (o zgrozo) Pansy. Zaprosiła wszystkich jej nowych znajomych, oprócz Draco. Jego nie chciała widzieć. Nie chciała go poznawać....
W piątek wieczorem cała siódemka siedziała w pokoju organizatorki i popijała Ognistą. Rozmawiali, opowiadali swoje historię i brązowowłosa musiała przyznać, że są całkiem w porządku... chociaż w głowie ciągle miała słowa Blaise'a.
-Ej! Zagrajmy w butelkę! Kto za? -zaproponował nagle Zabini. O dziwo wszyscy się zgodzili, nawet panna Lestrange.
-To magiczna butelka. Wszyscy znają zasady, prawda? -pokiwali głowami-Hermiona?
-Znam zasady, ale nigdy wcześniej w nią nie grałam. -chłopak pokiwał głową i rzekł, że najważniejsze, że zna zasady. Od razu postanowił, nie pytając innych o zdanie, że to on będzie kręcił pierwszy. Wypadło na Hermionę.
-Pytanie czy wyzwanie?
-Na początek niech będzie pytanie.
-Hmm... dlaczego zorganizowałaś to spotkanie i dlaczego jesteśmy na nim my, a nie ma Draco?
-Chciałam was lepiej poznać. W końcu jesteśmy z jednego domu... A Draco zaprosiłam, ale miał coś innego do zrobienia. -Każdy poczuł dziwne napięcie, a nad Hermioną pojawił się czerwony obłoczek.
"Kłamiesz" -krzyknęli chórem, -No dobra... Nie zaprosiłam go, bo nie mam najmniejszej ochoty go widzieć. -obłok zniknął, a dziewczyna zakręciła butelką.
-Rose... pytanie czy wyzwanie?
-Pytanie?
-Dlaczego jesteś dla mnie taka miła?
-No jesteś córką Bellatrix i do tego mój tata jest twoim chrzestnym.... Jesteśmy w jednym domu, wydajesz się fajna, czemu miałabym być dla ciebie wredna?
Mówi prawdę... Nie robi tego dla względów Voldemorta. Całe szczęście... -uśmiechnęła się, a Rose zaczęła kręcić. Zabawa trwała w najlepsze. Alkohol ich rozluźniał, a zadania czy pytania rozbawiały.
-Wyzwanie!
-Idź zaproś Draco!
Hermiona zdębiała. -Po co?
-Bo takie masz wyzwanie. Zobaczysz, będzie ciekawie. -zachęcała ją Roxanne. Dziewczyna chąc czy nie chcąc, udała się do Pokoju Wspólnego, w poszukiwaniu blondyna. Siedział na kanapie przed kominkiem i trzymał w dłoni szklaneczkę Ognistej.
-Mal.. Draco? -spojrzał na nią i uniósł jedną brew do góry. -Chciałam cię zaprosić na spotkanie w moim dormitorium. Teraz.
Chłopak nic nie powiedział tylko wstał i czekał, aż dziewczyna zacznie iść. Po chwili oboje wchodzili do dormitorium. Na początku atmosfera była lekko napięta, ale później na nowo wszystko się rozkręciło. Po około 2 godzinach, kazdy był już nieźle wstawiony, a niektóre zadania zaczynały się robić coraz to dziwniejsze.
-Chris... pocałuj z języczkiem Smoka, ha! -powiedziała Pansy. Chłopak spojrzał przestraszony na bladego blondyna. Spiął się w sobie i..... (o Salazarze) zrobił to. Pocałunek był krótki i nikomu nie sprawił przyjemności. Chris i Draco posłali w kierunku roześmianej Ślizgonki wzrok, który mówił, że się zemszczą. Skończyło się na tym, że Sydney i Blaise robili striptiz dla ubogich, jak to stwierdził Draco, Hermiona miała mówić jak 5-letnie dziecko, Chris przytlał się do fotela i musiał powiedzieć czy kiedykolwiek się masturbował, co skomentował:"Nie musiałem. Wystarczyło pójść do jakiejś dziewczyny i po sprawie", Roxanne oraz Rose śpiewały "My jesteśmy krasnoludki", Pansy tańczyła kaczuszki w rytm piosenki Roxy i Rose. a Draco miał chodzić na czworaka. Kiedy większość popadała ze zmęczenia i z upojenia alkoholowego, Malfoy przysunął się bliżej Hermiony, która opierała się o kanapę.
-Co o nas myślisz? -zapytał niewyraźnie, jednak dla nich w tamtej chwili nie miało to znaczenia.
-Całkiem fajni z was ludzie. -zaśmiała się. -Jednak, dalej mało o nich wiem -wskazała podbródkiem na Ślizgonów.
-To może ci o nich trochę opowiem? -dziewczyna pokiwał głową. -Chris...
-O nim nie musisz. To mój brat.
-Dobra... no to może zacznę od mojej siostry? -zapytał czysto retorycznie rzecz jasna-Jest moją siostrą bliźniaczką oraz oczkiem w głowie naszego ojca. Ma starszego chłopaka, ale to równy gość. Alex, jest bratem Rose, ma 19 lat. Dobrze go znam i wiem, że zaopiekuje się Roxy, więc nie mam problemu z tym, że ma chłopaka, a nawet się z tego cieszę. Rox jest... cholernie wrażliwa. Wiem, że Alex jej nie zrani. Tak poza tym, to jest miłą, wesołą dziewczyną. W sumie nie wiem co ona robi w Slytherin'ie... Nienawidzi kłótni... Jest raczej zdystansowana i nie przepada za łamaniem reguł, gdy jest inne wyjście. Rox to taki mózg naszej paczki. Rose natomiast woli imprezy niż chłopaków. Woli się wyszaleć. Jest bardzo pogodna i wiecznie uśmiechnięta. Lubi wszystkich, przynajmniej na początku. Jest lojalna i zawsze gotowa pomóc przyjaciołom. Kiedy masz gorszy dzień, idź do niej. Za 5 minut nie będziesz pamiętała, dlaczego byłaś smutna. Rozbawia jak nikt inny. To ona organizuje większość imprez, czuje się wtedy jak ryba w wodzie. Uwielbia spotkania z nami i zawsze gdzieś nas wszystkich razem wyciąga.... Krótko mówiąc to imprezowiczka i niezła pocieszycielka. Ale uważaj. Nie zadzieraj z nią i z osobami, których darzy sympatią. Nikt nie potrafi mścić się tak jak ona. Jest przebiegła, szybka, cicha, a przede wszystkim to świetna manipulatorka.... Dlatego jest w Slytherin'ie. Sydney to siostra Pansy. Urodziła się 2 godziny przed Pan. Zna się na modzie jak nikt inny. Każda Slizgonka przychodzi do niej po poradę przed jakąś imprezą, balem czy czymś takim. Można powiedzieć, guru mody. Jest w porządku, ale czasem zachowuje się jak Astoria.... Na szczęście szybko jej przechodzi. Jak się zakocha, to jest totalnie zabujana i nie widzi nikogo poza swoim "ideałem"... Ostatnio zabujała się w Theo, robiła do niego maślane oczy chyba przez miesiąc.... ciągle tylko Theoś to, Theoś tamto.... A on nie zwracał na nią uwagi. W końcu sobie odpuściła.... Teraz gada z nim normalnie, ale mówię ci Lestrange... co to był za horror... Tak w skrócie - jest stała w uczuciach, ale jak jest wolna, to flirtuje z kim popadnie. I prawie żaden chłopak nie potrafi jej się oprzeć. Ma w sobie coś, co ich przyciąga. Mówię "ich", bo na mnie to nie działa. Jest kumpelą i tyle. A jeśli chodzi o Pansy. Ona jest spoko. Chociaż wszyscy myślą, że jest wytapetowaną lalą... Prawda jest inna. To naprawdę super dziewczyna. Jest normalna... Po prostu. Tylko... dziwnie się ubiera i przesadza z makijażem... Ale Syd, próbuje ją trochę utemperować. A tak z charakteru jest serio fajna...
-Zakochałeś się w niej? -przerwała mu dziewczyna, która uważnie go słuchała. Wiedziała, że alkohol rozluźnia język, to właśnie dzięki niemu Draco tak o wszystkich opowiada, a jej się to przyda. Nie znała ich, a chciała poznać. Nie chciała być sama, a wydawali się mili... Teraz kiedy Draco ich opisał, uważała że ich polubi. Może nawet się z nimi zaprzyjaźni... oczywiście na miano przyjaciół i na jej zaufanie będą musieli zapracować, ale kolegami chyba już są... Intrygowało ją jednak to jak chłopak opisał Pansy, dlatego właśnie zadała to pytanie.
-Ja? Co? Nie? Dlaczego? -pytał, zamiast odpowiedzieć normalnie.
-No nie wiem. Jakoś tak... to przez alkohol. -uśmiechnęła się.
-Taa... chyba tak. To co teraz o nas myślisz?
-Myślę, że możemy się zakolegować, a co dalej... czas pokaże. Nie musimy się śpieszyć.
-Lestrange... mówisz tak, jakbyś mówiła o małżeństwie... Trochę luzu i zabawy! Nie - ziewnął - poża..łu.....jesz -końcówkę wypowiedział już prawdopodobnie przez sen. Hermiona spojrzała na niego i sama przymknęła oczy....



No chodźcie! Ruszajcie się! Szybciej no... Ślamazary! -krzyczała podekscytowana Rose.
-Stać. Dowody proszę. -powiedział ochroniarz. Rose spojrzała na niego uwodzicielskimi oczami.
-Nie wpuścisz nas? -zapytała.
-Jeśli pokażecie dowody, to wpuszczę, a jeśli ich nie macie to nie marnujcie czasu i wyjdźcie. Inni też chcą wejść.
-Oczywiście... Poszukam w torebce.. Upss. - Specjalnie upuściła torebkę i schyliła się po nią ukazując duży dekolt. Ochroniarz wziął głębszy wdech i wyprostował się.
-Wyglądacie na pełnoletnich. Wchodźcie. - otworzył przejście i wszyscy po kolei weszli do środka. -Jakby co powołuj się na mnie. -rzekł do Rose i wręczył jej wizytówkę, a ona obdarzyła go szczerym uśmiechem.
Wszyscy wesoło śmiali się.
-To było genialnie! -wykrzyknęła Hermiona.
-No wiem. ma się ten talent - mrugnęła Rose -Bawmy się!
Jak na rozkaz, wszyscy zaczęli tańczyć. Śmiali się, wygłupiali i szaleli na parkiecie. Zaczął się wolny kawałek. Po co w dyskotekach wolne piosenki? Nigdy tego nie zrozumiem. Hermiona w trakcie piosenki poszła do baru zamówić drinka. Pijąc, obserwowała jak jej koledzy tańczą. Blaise z Rose, Draco z Pansy...Roxanne z Chris'em, a Sydney z jakimś chłopakiem z klubu. W końcu DJ znowu puścił szybszą piosenkę i Blaise, który zdążył już podziękować Rosi za wspólny taniec, porwał brązowooką z powrotem na parkiet. Po dwugodzinnej zabawie, Hermionie w oczy rzuciła się rura do tańczenia na specjalnym podeście. Podeszła do DJ, poprosiła o specjalny utwór i pomaszerowała tanecznym krokiem w stronę owej rury, kiedy muzyka zaczęła grać, dziewczyna zaczęła swój taniec. Wszyscy faceci obecni w klubie podziwiali jej taniec, a Draco oraz Blaise nie mogli uwierzyć, że to ta sama dziewczyna, która jeszcze parę tygodni wcześniej była panną-wiem-to-wszystko.
W tym samym klubie był ktoś jeszcze. Opierał się o bar i obserwował tańczącą i śmiejącą się dziewczynę. To był Tom Riddle. Prawie się zakrztusił, gdy zobaczył, iż dziewczyna ma zamiar zatańczyć na rurze... Uważnie obserwował jej ruchy, a gdy skończyła podszedł do niej, złapał za rękę i zakręcił tak, że w efekcie końcowym, wtuliła się w jego tors.
-Wspaniale się ruszasz Hermiono -wyszeptał jej do ucha, a ją przeszył przyjemny dreszcz.
-Dziękuję. -odrzekła. Niesforny kosmyk włosów, który widocznie drażnił nie tylko ją, został założony dziewczynie za ucho przez Tom'a. Zarumieniła się, a on pochylił się nad nią...

-Aaaaaaaa! -ze snu wybudził ją krzyk Rose, która wtulona była w nagiego Blaise'a. No, prawie nagiego. Miał bokserki.
-Na Salazara nie drzyj się kobieto. Łeb mi pęka! -rzekł Chris i otworzył oczy, jednak nic nie widział. -Która godzina? Czemu jest tak ciemno?
-Jak zdejmiesz bluzkę Sydney z oczu, to zrobi się jasno. -skomentowała Pansy, która podnosiła się z podłogi. Chłopak ją posłuchał i zapytał co bluzka Sydney robiła na jego twarzy, jednak szybko przypomniał sobie wczorajszą (a może dzisiejszą) butelkę.
-No, no, no, co moje piękne, diabelskie oczy widzą? -rzekł sarkastycznie Diabeł - Smoku, nie za dobrze ci? -uśmiechnął się iście ślizgońsko.
-O czym ty gadasz?
-Spójrz w dół. -rzekła promiennie Roxanne. Draco spojrzał w dół i ujrzał wtulającą się w niego Hermionę, która chyba ponownie zasnęła. Oprócz tego, zorientował się, że jedna jego rękę obejmuje dziewczynę i zarazem przyciąga ją bliżej niego, a druga jest na jej nodze.
-Hahahaha -zaśmiała się Sydney -Draco, ja ci radzę puść siostrzyczkę Chris'a, jeśli ci życie miłe -nabijała się się.
-Ale miałam dziwny sen.... Na czym ja leżę? -zapytała kolegów panna Lestrange, a zamiast odpowiedzi usłyszała głośny śmiech jej nowych znajomych.
-Nie na czym, tylko na kim -powiedziała w przerwie śmiechu Rose. -Na Draco!
-Co?! -wykrzyknęła i zerwała się na równe nogi, co oczywiście spowodowało niewyobrażalny ból głowy. -Jakim cudem?
-Czy to ważne? Ja nie wiem czy chce pamiętać.... -rzekł blondyn, a brązowooka spojrzała na niego i przyznała mu rację. W chwili, gdy Hermiona odzyskiwała świadomość, Chris przyniósł pełno małych buteleczek i dał każdemu po jednej. W środku był eliksir na kaca. Wszyscy spojrzeli na niego z wdzięcznością i czym prędzej wypili eliksir.
-Nie wiem jak wy, ale ja jestem głody... -rzekł Diabeł. -Która godzina?
-Twoja ostatnia. -odpowiedział Draco -Jest 12.47. Zaraz obiad.
-12.47? Merlinie, jak my długo spaliśmy.
-Nie byłabym taka pewna, Miona. Nie wiadomo o której poszliśmy spać. -słusznie zauważyła Rose.
-Salzarze, później sobie pogadacie i ponarzekacie. Idziemy na obiad?
-Blaise, ty jesteś wiecznie nienajedzony! Gdzie ty to mieścisz?
-Mam dobrą przeminę materii -wyszczerzył się-Poza tym trenuję i muszę mieć duże energii, żeby dopracować mięśnie, -wypiął dumnie pierś.
-Najpierw musisz je mieć. -roześmiał się Malfoy. Czarnoskóry chłopak pokręcił głową z dezaprobatą i kierował się do drzwi.
-Idziecie?
-No my możemy iść, ale ty to mógłbyś się przynajmniej ubrać. -powiedziała rozchichotana Pansy. Diabeł klepnął się w czoła i w mgnieniu oka założył ubrania. Grupka przyjaciół i Hermiona wesoła maszerowała do Wielkiej Sali. Wchodząc do niej zwrócili na siebie uwagę wszystkich obecnych w tym pomieszczeniu. Udali się do stołu i zaczęli jeść, co chwile wybuchając śmiechem. Hermiona poczuła się akceptowana, lubiana. Czuła się dobrze. Nie żałowała, że ich zaprosiła. Zrelaksowała się, ale coś ją gnębiło. Ten sen. Co to miało znaczyć?  Co robił tam Tom Riddle?







Witam, witam i o zdrowie pytam! Rozdział z OGROMNYM opóźnieniem wreszcie się pojawił. Powiem tylko, że jest to "sklejka" (dop. aut. że tak powiem). Pisałam go po kawałku. Trochę tego dnia, trochę innego, dzisiaj go dokończyłam, a zaczęłam go pisać 10 marca..... Wenę znalazłam, ale leży chora i pije herbatę, a przyjemność z pisania uciekła z kochankiem xD Nie wiem czy ktoś tu jeszcze jest, jeśli tak, to dziękuję i przepraszam, jeśli nie... no cóż, sama się o to prosiłam. Długość rozdziału co prawda nie jest taka jakbym chciała, a poza tym jest tu strasznie dużo dialogów (coś ja się ostatnio uczepiłam tych dialogów i tylko dialogi pisze... ehh), a mało opisów. Postaram się to zmienić... Nie wiem kiedy będzie nowy rozdział. Może za tydzień, może za miesiąc, może za pół roku, może za rok, a może wcale..... Nie wiem... Postaram się coś napisać, ale nie obiecuję. + Cały czas wprowadzam jakieś mniejsze zmiany w zakładce "Bohaterowie", staram się dopasować zdjęcia, które w jak największym stopniu odzwierciedlą moje postacie, także zapraszam i tam :-D
To chyba tyle... Jeśli to czytasz to skomentuj, coś mi się wydaję, że przyjemność z pisania obserwuje moje blogi, a wasze komentarze może ją poruszą i zachce łaskawie wrócić... :-D
Pozdrawiam serdecznie!

sobota, 4 kwietnia 2015

Miniaturka - To Ty

Miniaturka Tomione dla Tali
Hermiona Granger leżała na łóżku i zastanawiała się nad swoim pomysłem. Za pomocą zmieniacza czasu, chciała przenieść się do czasów Tom'a Riddle'a. Nie chciała dopuścić do wojny, do powstania Lorda Voldemorta. Wiedziała jakie mogą być konsekwencje. Wiedziała, że może już nie wrócić, że wszystko ulegnie zmianie. Tego się bała. To zmuszało ją do głębszych przemyśleń. Odetchnęła głęboko. Zrobię to. Wstała i udała się do łazienki. Ubrała się w przyszykowane wcześniej ciuchy, rozczesała włosy i zakręciła zmieniaczem. Po chwili znajdowała się na jednym z korytarzy w Hogwarcie w 1943 roku. Rozejrzała się zaciekawiona. No to jestem. Teraz trzeba znaleźć Riddle'a. Nie musiała długo szukać. Tom jako prefekt patrolował korytarze. Przyjrzał się jej uważnie.
-Kim jesteś? -zapytał, a dziewczynę przeszył jego aksamitny głos. Podniosła wzrok i spojrzała w jego ciemnobrązowe oczy.
-Nazywam się Nicole Launter. -skłamała lekko. -A Ty?
-Status krwi?
-Czysta. -odpowiedziała gładko. Chłopak odetchnął.
-Tom Riddle. Co tu robisz? Nie kojarzę cię...
-Jestem tu pierwszy raz. Zgubiłam się. -kłamała patrząc mu w oczy. A on jej wierzył. Wierzył w każde jej słowo. Uśmiechnął się.
-Zaprowadzić cię do dyrektora Dippet'a? -zapytał miło, Hermiona zastanowiła się chwilę i rzekła:
-Nie trzeba. -jej odpowiedź zdziwiła Tom'a. -Może zamiast tego pokażesz mi Hogwart? -uśmiechnęła się, a jego oczy zabłyszczały.
-Chodź. -wziął dziewczynę za rękę. Zarówno ją jak i jego przeszył przyjemny dreszcz. Kierowali się na siódme piętro. Do Pokoju Życzeń. Riddle przeszedł trzy razy wokół ściany, aż pojawiły się drzwi. Weszli do środka. W pomieszczeniu znajdował się kominek, wygodna, duża kanapa i mały stolik, na którym były dwa kubki z gorącą herbatą.
-Przyjemnie tu. -powiedziała i usiadła na kanapie.
-Nie wydajesz się zbyt zaskoczona, tym co widzisz. -zauważył.
-To Hogwart. Tu można spodziewać się wszystkiego -uśmiechnęła się, modląc się, żeby to go przekonało. Udało się! Tom usiadł obok niej.
-Powiedz... co cię tu sprowadza?
-To trochę długa historia.
-Zamierzasz długo tu zostać?
-Wręcz przeciwnie. Tylko chwilę, góra dzień. Chłopak spojrzał na ogień buchający w kominku.
-O czym myślisz? -spytała dziewczyna i dokładniej mu się przyjrzała. Był taki dojrzały, jak na swój wiek. Inni niż chłopcy z jej czasów.
-O tobie. -odrzekł i spojrzał na nią. -Jesteś inna. Inna niż wszystkie dziewczyny, które znam.
-Co masz na myśli?
-Dojrzalsza. Tajemnicza. Zadziorna... Inna. -wymieniał patrząc hardo w jej orzechowe oczy. -Masz takie wesołe ogniki w oczach. Jakby był w nich ogień, tak jak w tym kominku.
Hermiona nic nie powiedziała. Patrzyli się na siebie zahipnotyzowani.
-Czym się interesujesz? -zapytała onieśmielona jego spojrzeniem. Hermiono, skup się. To Voldemort! Riddle zamyślił się na chwilę. Zastanawiał się czy może jej powiedzieć prawdę.
-Czarną magią. -wypalił nagle. Oczywiście, dziewczyny to nie zdziwiło. Uśmiechnęła się. -Nie przeraża cię to?
-Nie. -lekki szok, który pojawił się w jego oczach uszczęśliwił ją.
-A ty czym się interesujesz? -zapytał i tak rozmawiali przez jakiś czas. Z każdą chwilą intrygowali się coraz bardziej. Dostrzegali coraz więcej zalet. Aż w końcu....
-Nicole?
-Tak, Tom?
-Co myślisz o... miłości? -spojrzał jej w oczy.
-To piękne, ale zdradzieckie uczucie. Może przynieść wiele radości, ale też ogrom smutku i cierpienia. Powiem ci jedno. Nie bój się, nie wstydź się mówić, że kochasz....
Tom namiętnie pocałował Hermionę. Dziewczyna zdziwiona nagłym pocałunkiem, rozchyliła usta. Chłopak wykorzystał to i pogłębił pocałunek. Jedną rękę wplótł w jej włosy, a drugą gładził ją po plecach, przybliżając ją bliżej siebie. Ona objęła go za szyję. Ich języki walczyły o dominację. Hermiona nigdy się tak nie czuła. Całował nieziemsko. Nie myślała racjonalnie, przecież całowała Lorda Voldemorta, mordercę. Teraz się to nie liczyło. Chciała, żeby to się nigdy nie skończyło. To była najlepsza chwila w jej życiu. On czuł to samo. To była jedyna dziewczyna, którą całował z przyjemnością. Rosło w nich podniecenie. Oboje nie chcieli tego kończyć, ale w końcu musieli. Spojrzeli sobie w oczy i nagle zmieniacz czasu zaczął się kręcić. O nie! 
-Nicole, o co chodzi? -zapytał, ale dziewczyna nie zdążyła mu odpowiedzieć. Po chwili była znowu w swoim pokoju. Upadła na podłogę z bezsilności. To nie tak miało być! Miałam go powstrzymać, a ja głupia się w nim zakochałam.... Wszystko na marne... Nagle, ktoś wpadł do pomieszczenia.
-Zaczęła się wojna! -ktoś krzyknął, Hermiona nie widziała, kto bo szybko pobiegł dalej. Dziewczynie ciężko było iść na błonia, na których zaczęła się wojna. Będzie musiała walczyć przeciwko osobie, którą pokochała.
Godzinę później walka rozpoczęła się na dobre. Wokół było pełno ciał, krwi. Hermiona też była ranna, ale mimo to walczyła. Na horyzoncie pojawił się Voldemort i nagle wszystko ucichło. Nikt nie walczył, każdy czekał na ruch Lorda i Albusa. Czarny Pan zbliżał się, kiedy był wystarczająco blisko, by doskonale wszystkich widzieć, zamarł.
-To... to Ty! -mówił patrząc się na Hermionę. -Nicole.. to. Hermiona Granger, Nicole Launter, to jedna osoba. Nikt nie rozumiał o co mu chodzi, oprócz Tom'a i Hermiony.
-53 lata temu, od tamtego czasu cały czas myślę o dziewczynie, która była inna niż wszystkie. Która zawładnęła mym światem. Nie potrafiłem o tobie zapomnieć. Nie potrafiłem kochać, nie potrafiłem pokochać nikogo innego, rozumiesz? Jesteś wyjątkowa. W myślach wciąż wracam do tamtych chwil. Pierwsze spotkanie. Pocałunek.
Hermionie zaczęły lecieć łzy. Minęło tyle lat... dla niego. Jest stary... jest mordercą, a mimo to ma ogromną ochotę podbiec do niego i kolejny raz zasmakować jego ust.
-Hermiono.... Kocham cię. -rzekł i wyciągnął dłoń w jej stronę. Nikt się nie liczył. Nie liczyło się to, że trwa wojna, że wszyscy się na nich patrzą. Liczyli się tylko oni. Dziewczyna podbiegła do niego i rzuciła mu się w ramiona. Ich usta złączyły się po raz kolejny. I stało się coś, czego nikt się nie spodziewał. Lord Voldemort zmienił się. Zmienił się w chłopaka, którym był, kiedy pierwszy raz się pocałowali. Znów miał 17 lat.
-Panie?! Co się stało? Co mamy robić? -wołali Śmierciożercy. Tom odwrócił się w ich stronę.
-Znajdźcie miłość. Zakochajcie się. Tak jak ja.
Słudzy Czarnego Pana popatrzyli się na siebie, a później spojrzeli na Albusa. A ten przemówił:
-Kochani, miłość to najpotężniejsza magia z jaką możemy mieć do czynienia. Zakończymy tę wojnę i niech każdy z nas zacznie od nowa... -I zaczął kierować się do Hogwartu, Śmierciożercy zaczęli się aportować, a uczniowie podążając za Alubsem wrócili do środka. Tylko Tom i Hermionia zostali na błoniach, które oświetlał księżyc. Jej plan po części się udał, ale przede wszystkim znalazła miłość. Prawdziwą miłość, taką na zawsze. Na dobre i na złe.... 

poniedziałek, 9 marca 2015

Rozdział 4 - Witaj wśród swoich

Gdy weszła do Pokoju Wspólnego usłyszała głośne: Witaj w domu! W pomieszczeniu było pełno balonów, serpentyn i innych imprezowych gadżetów. Wszystkie meble stały przy ścianach, żeby zrobić miejsce do tańczenia. Pomiędzy dwoma kanapami stał barek, a na przeciwko niego podium dla DJ'a. W lampach migotały różnokolorowe światła, nadające charakter dyskoteki. Hermiona stała oniemiała. O co w tym wszystkim chodzi? Myślała i nie wiedziała jak ma się zachować. To wszystko było dla niej... obce. Do dziewczyny podeszła Rose.
-Jak ci się podoba impreza niespodzianka? - zapytała podniecona.
-To.. nie wiem co powiedzieć. Nie spodziewałam się takiego powitania! - rzekła dalej zszokowana dziewczyna. Nie liczyła na żadne powitanie. Nie rozumiała dlaczego każdy jest dla niej taki miły....
-O to chodziło! - uśmiechnęła się Rose - Gdybyś się spodziewała, to by nie było niespodzianki! A teraz... Bawmy się! - zawołała radośnie, a natychmiast potem rozległ się dźwięk muzyki. Rose złapała Hermionę za rękę i zaprowadziła na parkiet. Wszyscy tańczyli, skakali i świrowali na parkiecie. Pa paru utworach, szybkich utworach, Hermiona postanowiła się czegoś napić. Kierowała się  więc w stronę barku. Kiedy do niego dotarła zamówiła drinka i usiadła na krzesełku. Przysiadł się do niej Chris.
-Jak się bawisz? - zapytał
-Szczerze? Wspaniale! Nie spodziewałam się, że ze Ślizgonami można się tak super bawić. - zaśmiała się. -Chris... mam pytanie. - chłopak mruknął, dając znak, że słucha -Dlaczego wszyscy są tacy mili... dlaczego mi się... jakby to dobrze ująć.. podlizują? -zapytała, a chłopak wybuchł śmiechem. Hermiona zdziwiona patrzyła na niego jak na kosmitę, nie wiedząc o co mu chodzi. Ci Ślizgoni są jacyś nienormalni....Kiedy chłopak się uspokoił rzekł:
-Wiesz... jesteśmy, ty i ja, bardzo popularni wśród Ślizgonów. Jesteśmy ulubieńcami Czarnego Pana, a to mówi samo za siebie. -zachichotał - Hermiono, nie patrz tak na mnie! Taka jest prawda. Musisz się przyzwyczaić, że każdy będzie skakał wokół obok ciebie. -mrugnął, wypił Whisky jednym łykiem i żwawo ruszył na parkiet. Hermiona lekko się uśmiechnęła na ten widok, po czym sama dopiła drinka. Nie chciała, żeby się jej podlizywali... nie zależało jej na tym... ale jak to jej brat powiedział: musi się przyzwyczaić....
-Czemu nie tańczysz? -zapytał znienacka Blaise, który też się do niej przymilał...
-Zrobiłam sobie krótką przerwę. A ty? - odpowiedziała grzecznie, chociaż miała dość tej fałszywej uprzejmości. Godryku... to znaczy Salazarze! Nie jestem naiwna. Przestańcie udawać! 
-To samo. Podoba ci się?
-Em?
-Noo, czy podoba ci się u nas. -uśmiechnął się przyjaźnie
-Aaa, taa. - powiedziała, jednak Blaise spostrzegł, że było to bez pokrycia.
-A co ci się nie podoba? -zaśmiał się. Czy wszyscy Ślizgoni ciągle się śmieją? Ludzie, hallo, pobudka! Trwa wojna, codziennie giną ludzie do jasnej cholery! 
-To, że wszyscy się do mnie przymilają.... -odpowiedziała twardo i ujrzała zaskoczenie na twarzy Ślizgona.
-Wiesz... inne by nie pogardziły taką popularnością... -zaczął, ale nie dane było mu skończyć.
-A ja mam gdzieś taką popularność! Trwa wojna... Ludzie giną. Cierpią. A wszyscy skaczą wokół mnie jakbym była królową! -zaczęła się denerwować. Sama nie wiedziała, dlaczego rozmawia na taki temat z osoba, którą jeszcze niedawno uważała za wroga...
-Spokojnie, oddychaj. -zażartował -Fakt. Jest wojna, ale czy nie uważasz, że imprezy tego typu są właśnie po to, żeby przez chwilę odpocząć od tej całej wojny? Od tego bólu? Żeby na chwilę zapomnieć? -rzekł poważnie -Poza tym... jakby się tak zastanowić to jesteś królową! -znowu się zaśmiał -Voldy zawsze miał co do ciebie wielkie plany, z tego co opowiadała mi matka, wszyscy są pewni, że dalej będzie traktował cię... inaczej, a uwierz mi... nikt z nas nie chce mieć na pieńku z Lordem, a każdy marzy by mieć u niego fory - uśmiechnął się -A przyjaźń z tobą, może to zapewnić -mrugnął.
-Wszyscy są fałszywi. Jak mam wiedzieć komu ufać, skoro każdy chce mnie wykorzystać?!
-Nie ufaj. W dzisiejszych czasach nikomu nie można ufać Hermiono.
Dziewczyna zamyśliła się na chwilę, a Blaise w tym czasie wziął łyk Ognistej Whisky.
-Dlaczego mi to wszystko mówisz? Przecież przez to twoje szanse na podlizanie mi się spadają...
-A jesteś tego pewna? Zobacz. Kabluję na innych, ostrzegam cię przed tym co może cię czekać, wyjawiam ci nasze plany, daje dobre rady, czyżby tym samym nie zyskuje twojego zaufania? -na jego twarzy pojawił się wredny uśmieszek.
-Cholera... -chłopak zaśmiał się perliście.
-Hermiono, Ślizgoni są przebiegli, pamiętaj. Poza tym, nie bez powodu nazywają mnie Diabłem. Twoje zdrowie! -machnął szklanką i upił spory łyk. -Zatańczymy? -spytał, odkładając szklankę na blat i stając przed nią wyciągnął swoją dłoń w jej kierunku. Dziewczyna przyjęła ją i ruszyli na parkiet. Bawili się do 2 w nocy. Kiedy była Gryfonka weszła do swojego prywatnego dormitorium, spostrzegła zza oknem czarną jak smoła, małą sówkę. Szybko otworzyła okno i wpuściła zwierzątko do środka. Wzięła kopertę, którą sowa upuściła i otworzyła ją, a zwierzę od razu wyleciało.

Hermiono,
Dzisiaj jest pierwsze spotkanie. Zostaniesz wszystkim przedstawiona. Ubierz się w czarne/zielone ubrania. Dobrze by było, gdybyś załatwiła już sprawy z Dumbledore'em. O 3.00 bądź pod bramą do Hogwartu, Severus będzie na Ciebie czekał. Pamiętaj o zasadach! 
T.M.R

Po przeczytaniu list się spalił. Na szczęście dziewczyna zapamiętała jego treść. Czarne lub zielona ubrania... o 3.00 pod bramą Hogwartu... Snape będzie na mnie czekał... Tylko o jakie zasady mu chodzi?! Zastanawiała się i podeszła do szafy, w której zaczęła szukać odpowiednich ubrań. Już wiem! Wspomniał, że przy kimś mam zachowywać się jak inni. Jak to powiedział "Nie mam zamiaru traktować cię z przywilejami. Najpierw musisz na nie zasłużyć." Też mi coś. I tak każdy wie, że traktuje mnie inaczej.... Po chwili znalazła odpowiednie ciuchy, weszła do łazienki, wzięła szybki prysznic po intensywnej imprezie i ubrała się w wybranie rzeczy. Spojrzała na zegarek, 2.45. Miała 15 min, żeby na czas pojawić się przed bramą. Wyszła, więc czym prędzej i żwawo ruszyła w stronę swojego celu. Dzięki swojej dobrej kondycji była na czas. Severus już na nią czekał. Stali chwilę bez słowa, po czym Mistrz Eliksirów rzekł:
-Prawidłowy ubiór.
-Dziękuję... -odparła lekko speszona.
Mężczyzna ruszył do Zakazanego Lasu, a Hermiona szła za nim. Po chwili, zatrzymał się. Hermiona wiedziała o co chodzi. Wysunęła rękę w stronę swojego profesora, on złapał ją za nadgarstek i teleportowali się przed Riddle Manor.
-Dlaczego tym razem jesteśmy przed bramą, a ostatnim razem nie mogliśmy się stąd przenieść?
-Bo dzisiaj jest zebranie. Specjalnie na takie dni bariery teleportujące są wnoszone i można znaleźć się tuż pod bramą.
Dziewczyna kiwnęła głową i podążała dalej za Snape'em. Po dłuższej chwili, gdyż korytarze były bardzo długie, dotarli do sali obrad. W pomieszczeniu byli już prawie wszyscy, no i oczywiście wszyscy patrzyli na nich. Dziewczyna nie wiedząc jak ma się zachować, szła posłusznie za swoim nauczycielem. Wreszcie stał Voldemort. Wyciągnął rękę w stronę panny Lestrange, a ona grzecznie podeszła bliżej. Lord objął ją ramieniem.
-Moi oddani słudzy! - zaczął - Pragnę wam przedstawić córkę Bellatrix Lestrange! Naszą potężną broń. -Śmierciożercy wstali, zaczęli bić brawa i wiwatować. Niestety, dziewczyna nie wiedziała kto dokładnie jest obecny, bo na pewno nie było wszystkich To pewnie Wewnętrzny Krąg i może jeszcze Drugi Krąg. Voldemort zwrócił się do dziewczyny:
-Pozwól, że przedstawię cię mojemu sekretarzowi i zarazem twojemu opiekunowi. Co prawda... ważniejsze rzeczy będziesz załatwiła z Severus'em, ale mój sekretarz będzie cię pilnował w Hogwarcie oraz możesz prosić go pomoc. Czasem też będzie doprowadzał cię na spotkania. Poznaj proszę... Dracon Malfoy. Malfoy?! Panna Lestrange obserwowała jak wymieniony chłopak wstał, ściągnął maskę i wbił w nią swój stalowy wzrok.
-Witaj wśród swoich Hermiono.... -przemówił.








Cześć ^^ Oto i jest rozdział 4 Hermiona poznaje "swoich" ludzi.... Zapraszam serdecznie na stronę na Fb, gdzie mogę wrzucać jakieś info: Susannah-Hermiona-Malfoy
oraz zapraszam na ask'a, gdzie możecie zadawać pytania dotyczące bloga czy Harry'ego Pottera albo czegoś tam jeszcze ;-) SusannahHermionaMalfoy Oprócz tego kontakt oczywiście przez gg :-D Nie zanudzam.... Do zobaczenia ;-**

niedziela, 22 lutego 2015

Rozdział 3 - Poznajcie się

Biegła tak szybko jak tylko mogła, jednak on cały czas ją doganiał. Był szybszy od niej, ale Hermiona nie poddawała się. Biegła dalej. Niestety los jej nie sprzyjał. Wbiegła w ślepy zaułek. Oparła się o ścianę i błagała by jej nie ruszał, by sobie poszedł. Mogła prosić, krzyczeć, ale jego to nie ruszało. Miał w oczach czysty obłęd. Powoli zbliżał się do niej. Zaczął ją dotykać. Zdarł z niej bluzkę i miał zamiar zająć się stanikiem.....
-Nie!!! - krzyknęła przestraszona Hermiona. Łzy spływały po jej twarzy, a serce łomotało. Dopiero po chwili zorientowała się, że leży w wielkim łożu.
-Merlinie, co za okropny sen.... - szepnęła. Spojrzała na zegarek. Mam jeszcze godzinę za nim zjawi się Snape... Wzięła przyszykowane ubrania i udała się do łazienki. Postanowiła wziąć ciepłą, odprężającą kąpiel, więc nalała wody do wanny i dodała olejek kokosowy. Zanurzyła się w ciepłej wodzie, czując jak każdy mięsień jej ciała rozluźnia się. Właśnie tego potrzebowała. Senny koszmar z każdą chwilą ulegał zapomnieniu. Nim się spostrzegła była 6.45, wyszła więc z chłodnawej już wody i wysuszyła siebie i swoje włosy za pomocą różdżki. Szybko się ubrała i wyszła z łazienki. 6.55 idealnie. Równo o 7.00 otworzyła drzwi, w których stał lekko zaskoczony Severus. Natychmiast założył swoją maskę obojętności i rzekł:
-Witam panno Lestrange. Cieszę się, że jest pani na czas.
-Dzień dobry profesorze. Ja zawsze jestem na czas. - odpowiedziała. - Co z moim kufrem? - spytała i spojrzała na ogromny kufer stojący przy łóżku. Snape machnął różdżką.
-Jest w Twoim nowym dormitorium. - odrzekł. - Chodź. Nie mamy czasu.
Hermiona posłusznie szła za swoim profesorem. Po chwili wyszli z Riddle Manor i szli dalej.
-Profesorze, daleko jeszcze? - zapytała dziewczyna. Severus spojrzał się na nią, złapał jej nadgarstek i oboje deportowali się.
-Jesteśmy na miejscu - odpowiedział. Hermiona była lekko zdezorientowana, gdy mężczyzna złapał ją za nadgarstek. Przez chwilę miała ochotę zacząć krzyczeć. Nie wiedziała co ten chce zrobić, ale w porę się opanowała. Teraz stała przed bramą do Hogwartu. Właśnie zaczęło się śniadanie. Śniadanie, na którym wszystko ulegnie zmianie....

Wielka Sala huczała od rozmów. Nikt oprócz członków Zakonu Feniksa nie wiedział o porwaniu panny Lestrange, więc uczniowie beztrosko jedli i gawędzili. Nagle potężne drzwi otworzyły się i wszedł przez nie Severus i młoda, jak na razie jeszcze Gryfonka. Przyjaciele uśmiechnęli się szeroko na jej widok. Jej wzrok skierowany był jednak na Albusa Dumbledore'a, który siedział na swoim krześle. Nie rozglądając się szła dumnie za Mistrzem Eliksirów. Kiedy dotarli do stołu nauczycielskiego Minerva McGonagall wstała i wyczarowała Tiarę oraz stołek. Uczniowie patrzyli zszokowani nie wiedząc o co chodzi. Albus również wstał i podszedł do mównicy.
-Drodzy uczniowie! Sześć lat temu zdarzył się pewien błąd i możliwe, że jedna z uczennic została źle przydzielona. Teraz zostanie ponownie przydzielona do domu. Tą uczennicą jest Hermiona Lestrange! Lestrange? Hermiona Lestrange? Na sali było słychać szepty zdezorientowana. Dziewczyna podeszła do stołka i z gracją usiadła na nim. Ah, kogo my tu mamy? Córka Bellatrix! Jak mogłam Cię nie poznać? Ze względu na Twoje pochodzenie to oczywiste, że Twoim domem jest Slytherin, jednakże masz też wiele cech Gryfońskich. Trudny wybór, tak bardzo trudny... No cóż, mam nadzieje, że tym razem przydzielę Cię prawidłowo... A więc Twoim domem jest -Slytherin!!! - krzyknęła Tiara, a przy stole Ślizgonów wybuchły gromkie brawa. Hermiona usiadła przy swoim stole i zaczęła nakładać sobie jedzenie na talerz.
-Cześć, jestem Rose - uśmiechnęła się dziewczyna. - Rose Snape.
-Hermiona. Miło mi. - dziewczyna odwzajemniła uśmiech.
-Ja jestem Sydney, siostra Pansy. A to jest Roxy, to znaczy Roxanne, siostra Smoka.
-Cześć. - powiedziała miło.
-A kogo my tu mamy? Co Ty robisz przy naszym stole? - zapytał wrednie Draco, który razem z Blaise'em dopiero wszedł i o niczym nie wiedział.
-Siedzę Malfoy. Nie widzisz? - odwarknęła.
-Nie pyskuj Granger. Czego tu chcesz?
-Draco, to siostra Chris'a! - powiedziała córka Mistrza Eliksirów.
-O czym ty mówisz, Rosi? - do rozmowy dołączył Diabeł. - Przecież siostra Rico* została porwana...
-Wiem, ale mój tata przyszedł z Hermioną i Drops powiedział, że ponownie trzeba przydzielić jedną z uczennic - Hermionę Lestrange.
-Przecież to absurd! Ona jest szlamą, a nie jedną z nas. - Draco podniósł głos. Nie wierzył, że Granger jest jego Hermioną. Jego kuzynką, za którą tak bardzo tęsknił...
-Smoku uspokój się. Co tu się dzieje? - spytał wysoki, przystojny chłopak.
-Ooo, Rico dobrze, że jesteś. Nie uwierzysz, kto tu siedzi! Twoja zaginiona siostra! - tym razem krzyknęła Sydney.
-Że co? Miona się odnalazła? - zapytał żywo chłopak. Bardzo tęsknił za swoją siostrą Młodszą siostrą, chociaż była od niego młodsza tylko o 10 minut.
-Eee, cześć. Ty jesteś Christian Lestrange? - spytała nieśmiało dziewczyna. Czuła się nieswojo wśród tylu Ślizgonów. Malfoy na nią wrzeszczał, a dziewczyny można by powiedzieć skakały wokół niej. No i co chwilę przychodził ktoś niewtajemniczony w historię i zaczynało się wszystko od początku. Zwariować można... -Tak. Jestem synem Bellatrix i Rudolfa. Naprawdę jesteś moją siostrą?
-Na to wygląda.... Wczoraj Voldemort opowiedział mi całą historię... To że bawiłam się z Malfoy'em też.... - po tych słowach Draco uderzył pięścią w stół i czym prędzej wyszedł z sali. Tego było dla niego za dużo. Sześć lat poniżał swoją ukochaną kuzynkę... Tak bardzo za nią tęsknił, a ona cały czas była w zasięgu jego ręki... Czy ona kiedykolwiek mi wybaczy? 
-A temu co? - zapytała Rose.
-On chyba bardzo to przeżył. Bardziej niż Chris... - odpowiedziała siostra Malfoy'a.
-Może powinniśmy sprawdzić co z nim i zostawić rodzeństwo sam na sam? - zaproponował Blaise.
-Świetny pomysł Diabełku! - zaświergotała Sydney. Złapała pozostałych za ręce i skierowała się do wyjścia.
-Zdaje się, że mamy dużo do nadrobienia... Co ty na to, żeby zacząć od rodzinnego uścisku? - zaproponował chłopak. Hermiona uśmiechnęła się i przytuliła do swojego brata. No to mam rodzeństwo... Już nie muszę zazdrościć Ginny. Gdy rodzeństwo Lestrange się przytuliło, przy stole Ślizgonów po raz kolejny wybuchły głośne brawa, tym samym zwracając uwagę innych. Harry, Ginny i Ron patrzyli na scenę rozgrywającą się przed nimi i nie wiedzieli co maja o tym myśleć. Ginny bała się, że straciła przyjaciółkę, Harry bał się, że Hermiona dołączy do Śmierciożerców i stanie się jego wrogiem, a Ron był na nią wściekły, uważał że ich zdradziła... jednocześnie czuł też w swoim sercu pustkę....

Lekcje zaczynały się dziś o 9.00, więc Chris i Miona mogli spokojnie porozmawiać. Chłopak pokazał dziewczynie album z ich zdjęciami, opowiadając o ich dzieciństwie. Hermiona musiała przyznać, że chłopak wydawał się jej bardzo miło. W zasadzie każdy Ślizgon teraz wydawał się jej bardzo miły, ale nie miała zamiaru od razy się ze wszystkimi zaprzyjaźniać. Nie ufała im. Postanowiła jednak stwarzać takie pozory....

Po skończonych lekcjach Hermiona postanowiła porozmawiać z Dumbledore'em. Zapukała i gdy usłyszała uprzejme "wejść" weszła.
-Dzień dobry profesorze. Możemy porozmawiać? - zapytała uprzejmie. Chociaż nie miała zbytniej ochoty być dla niego uprzejma. Wiedziała jednak, że żeby zemsta się udała musi być taka jak dawniej.
-Oczywiście. Usiądź. Może cytrynowego dropsa? - zaproponował.
-Nie, dziękuję. - uśmiechnęła się. - Profesorze... wie pan, że jestem córką Bellatrix i że mam teraz styczność z Voldemortem, prawda?
-Tak, no cóż prawda jest taka a nie inna, niewiele możemy z tym zrobić.
-Ma pan rację. Oczywiście Voldemort naopowiadał mi wiele bajeczek, ale nie wierzę mu w żadne słowo. Jednak dzięki temu, że mogę bez problemu dołączyć w ich szeregi, mogę zostać szpiegiem. Takim jak profesor Snape. Wszystkie informacje, które uzyskam będę przekazywała panu. Może dzięki temu uda nam się pokonać Voldemorta? - przedstawiła swój plan. Swoją drogę nie była po niczyjej stronie. Była neutralna... Chciała by oboje zginęli. Tak by było najlepiej.
-Oh, moje dziecko. To bardzo niebezpieczne. Jesteś pewna swojej decyzji? - zapytał niepewnym głosem.
-Tak profesorze, jestem pewna. - odpowiedziała stanowczo.
-A więc dobrze! Na pierwszym spotkaniu Zakonu zostaniesz przedstawiona tym co trzeba. Jestem przekonany, że Harry i Ron się ucieszą. - szybko zgodził się. Aż za szybko. Jakby to, że daje jednej z uczennic na tak niebezpieczne zadanie było czymś tak błahym jak jedzenie dropsów. Dlaczego wcześniej nie widziałam jego wad? A może tylko Tom namącił mi w głowie? 
-Mam taką nadzieje. Nie chciałabym stracić ich przyjaźni. Mogę już iść, profesorze?
-Oczywiście, oczywiście. O pierwszym spotkaniu zostaniesz powiadomiona przez sowę.
-Dobrze. Do wiedzenia, profesorze.
-Do widzenia Hermiono! - odrzekł Albus. Hermiona postanowiła udać się do swojego dormiotorium i rozpakować się. Co jak co, ale Ślizgoni to mają luksusy. Dormitoria albo osobne albo dwuosobowe. Żyć nie umierać! Gdy weszła do Pokoju Wspólnego....



*Rico - ksywka Christiana. Rico znaczy po hiszpańsku bogaty.

Cześć! Ostatnio myślałam nad tym blogiem i postanowiłam, że blog będzie miał niemniej niż 10 rozdziałów, ale nie więcej niż 20, także akcja raz będzie wolna, a raz będzie szybsza. Rozdziały będą mniej więcej co dwa tygodnie. Mam pewną wizję, ale nie wiadomo co z tego wyjdzie :-/ Na razie to tyle ;-) Lecę oglądać Tomb Raider'a :-D Do zobaczenia

wtorek, 20 stycznia 2015

Rozdział 2 - Nowe życie

Hermiona przemierzała korytarze wraz ze Śmierciożerczynią. Wróć. Swoją matką. Były one długie i mroczne. Oświetlały je jedynie pochodnie, które znajdowały się na ścianach. Szły, szły i nie mogły dojść. Dziewczynie przypomniało się zdarzenie z lochu. Sekundy wydawały się godzinami, a minuty miesiącami. Wreszcie po bardzo długiej wędrówce dotarły do ogromnych drzwi. Kiedy usłyszały donośne "WEJŚĆ" weszły do środka.
-Co to ma znaczyć Bello? - zapytał chłodno Vlodemort, który znajdował się w pomieszczeniu. Siedział na tronie i ewidentnie nad czymś myślał. - Po co przyprowadzasz tu naszego więźnia?
-Panie, to moja córka. Proszę, zobacz Panie. - rzekła kobieta i odsłoniła szyję dziewczyny.
-Zostaw nas samych Bello. - rozkazał. Bellatrix posłusznie skierowała się w stronę drzwi. - I zbierz Malfoy'ów oraz swojego męża. Czekajcie na korytarzu, aż dam Wam znak, że możecie wejść. - powiedział na koniec, a Śmierciożerczyni posłusznie skinęła głową. Voldemort wskazał dziewczynie jedno z krzeseł ustawionych przy stole. Usiadła, ale nie dlatego, że jej to nakazał tylko z wrażenia. Zamiast potwornego jaszczura, którego widziała jeszcze chwilę temu, siedział przed nią młody, przystojny mężczyzna.
-Witaj Hermiono. Nazywam się Tom Riddle, ale ty znasz mnie jako Lord Voldemort. Dziwi cię mój wygląd, co? - zapytał
-A kogo by nie zdziwił? - odpowiedziała hardo.
-Cóż, tak wyglądałem kiedy miałem 23 lata i kiedy po raz pierwszy stworzyłem horkruksa. - odparł - Dlatego teraz mając 70 lat, dalej wyglądam i czuję się jak 23. latek. Wiesz dlaczego tu jesteś?
-Zostałam porwana, zgwałcona, dowiedziałam się, że jestem córką Bellatrix Lestrange, a teraz siedzę sobie i rozmawiam z osobą, która jeszcze niedawno chciała mnie zabić. Nie mam pojęcia dlaczego tu jestem. - rzekła, a gdy mówiła o zgwałceniu jej oczy zaszkliły się.
-Zgwałcona? Przez kogo? - spytał zdziwiony Tom
-Nie udawaj. Na pewno sam mu kazałeś. W końcu jestem nic nie wartą SZLAMĄ.
-Nie wiem czy to dobrze czy źle, że jesteś taka..... zadziorna, ale przekonam się o tym niebawem. Wracając do tematu.... nie mam nic wspólnego z tym incydentem. Zanim którykolwiek śmierciożerca zajmie się torturowaniem więźniów, musi przeżyć rozmowę ze mną... Rzadko kiedy to się zdarza. - zwierzył się Czarny Pan
-No masz się czym chwalić. - prychnęła Gryfonka.
-Mimo, że imponuje mi twoja wojowniczość, to nie zapominaj z kim rozmawiasz. - odparł lekko zdenerwowany. Dziewczyna nic nie powiedziała tylko przewróciła oczami. - Kontynuując, skoro nie chcesz powiedzieć kto cię zgwałcił, przejdźmy do sedna sprawy. - powiedział i usiadł wygodniej na tronie - Jak już wiesz jesteś córką mojej najwierniejszej Śmierciożerczyni. Kiedy się urodziłaś biła od ciebie magia, a ten stary głupiec bał się, że jeśli zostaniesz wśród nas, zginie szybciej niż myśli. Bella i Rudolf nie za bardzo znają się na wychowywaniu dzieci, dlatego ciebie i twojego brata...
-Mam brata?! - przerwała mu podekscytowana dziewczyna. Zawsze chciała mieć rodzeństwo. Starsze, młodsze, nieważne. Czuja się samotna. Inne dzieci wyśmiewały jej zapęd do nauki, więc siedziała samotnie w pokoju czytając książki. Miała nadzieje, że pewnego razu rodzice, czyli Granger'owie, powiedzą jej że będzie miała siostrzyczkę albo braciszka. Niestety nic takiego się nie stało. Teraz kiedy dowiedziała się, że ma brata bardzo chciała go poznać.
-Tak, masz brata. Mogłabyś mi nie przerywać? - rzekł zirytowany mężczyzna. Ta dziewczyna jest taka irytująca.... - Ciebie i twojego brata wychowywali Malofy'owie. Często bawiliście się ze swoim kuzynem, Draconem. Milcz. - warknął, gdy zobaczył, że dziewczyna otwiera usta, żeby coś powiedzieć. No ale kto nie zadawałby pytań, gdyby po tylu latach dowiadywał się o swoim życiu. - Pytania później. Tak jak już mówiłem, często bawiliście się z Draconem. Pewnego dnia do parku, w którym byłaś przybył Zakon Feniksa. James Potter i jego żona Lily oraz Lupin i Tonks. Zaczęli rzucać zaklęcia. Narcyza oberwała jednym z zaklęć oszałamiających, więc ci kretyni bez problemu zabrali cię ze sobą. Twojego brata nie było. Jak dobrze pamiętam, miał gorączkę i został z opiekunką w domu. Dracona nie zabrali, nie doceniali jego talentu.... cóż nigdy nie posądzałem Dumbledore'a o zbyt dużą inteligencję. Posłałem paru najlepszych Śmierciożerców na zwiady, jednak nikomu nie udało się ciebie znaleźć. Bella zawsze lubiła tatuaże, dlatego kiedy się urodziłaś rzuciła na ciebie zaklęcie, stąd masz ten tatuaż. Pojawił się on w twoje siedemnaste urodziny, czyli dzisiaj. Stąd też cię poznała i przyprowadziła do mnie. Oczekuję, że dołączysz do Draco, Blaise i reszty i zostaniesz moją wierną Śmierciożerczynią. Bellatrix zapewne poinformowała cię że od jutra jesteś Ślizgonką?
-Tak. - odpowiedziała - Czy teraz mogę zadać parę pytań? - spytała
-Proszę...
-Dlaczego myślisz, że od tak będę nienawidziła mugoli, Dumbledore'a i innych?
-Porwał cię. Zabrał cię od biologicznych rodziców. Pozbawił niewinne dziecko możliwości wychowywania się wśród rodziny. Czyż nie jest potworem? - zadrwił
-No dobrze. Rzeczywiście, przez profesora przez tyle lat byłam nazywana Szlamą.... tyle lat byłam okłamywana.... ale to nie ma związku z zabijaniem niewinnym mugoli! - odpowiedziała pewnie dziewczyna. Po tym co usłyszała naprawdę przestała lubić Albusa. Jaka by jej matka nie była, to jednak wciąż jej matka, a tak chociaż nie miała Granger'om nic do zarzucenia, bo zajmowali się nią bardzo dobrze i dalej ich kochała, to była dręczona, wyśmiewana, osamotniona i przede wszystkim odebrana rodzinie. Tego nie mogła mu wybaczyć.
-Cóż, czy ja kiedykolwiek powiedziałem coś o mugolach? Przecież możesz zemścić się jedynie na starym Dropsie i jego bandzie. Nie chciałabyś tego? - rzekł, a na jego twarz wstąpił ironiczny uśmieszek. Miał rację. Chciała się na nich zemścić. Nigdy nie była mściwa, ale od rana czuła się dziwnie. Doznawała nowych uczuć. I już wiedziała jakie pytanie zada Voldemortowi.
-Czy to prawdopodobne, że Dumbledore rzucił na mnie jakieś zaklęcie? Typu zamazanie moich cech?
-Hmm, tak to możliwe, a do tego bardzo w jego stylu. Jednak, rzucił je kiedy byłaś dzieckiem i każde zaklęcie znikło, gdy osiągnęłaś pełnoletność. - odpowiedział i zamyślił się - Dlaczego pytasz?
-A tak po prostu - powiedziała zadziornie. Nie może za dużo wiedzieć. Inaczej może to wykorzystać przeciwko mnie, a tego nie chcę. Słowa Toma wyjaśniły te wszystkie uczucia. Nienawiść, złość, chęć zemsty. Widocznie teraz, gdy zaklęcia nie działają uwalniają się jej prawdziwe cechy. Prawdziwa Hermiona. Oznacza to, że musi poznać nową siebie.
-Czy masz jeszcze jakieś pytania? - zapytał dosyć uprzejmie Riddle
-Jedno. Po co wezwałeś moich rodziców i Malfoy'ów?
-Twoi rodzice zapewne chcieli by cię poznać, Narcyza ucieszy się na twój widok, zawsze traktowała cię jak córkę, poza tym zabierze cię na zakupy. Potrzebujesz nowych ubrań. Lucjusz natomiast pokaże ci twój pokój i oprowadzi po Malfoy Manor. - Voldemort podejrzanie spokojnie odpowiadał na każde jej pytanie, W sumie, to nie wiedziała czy było to podejrzane. W końcu nie znała go wcześniej, a Harry opowiadał tylko o tym jaszczurczym Voldemorcie, a nie o tym... normalnym. Może cały czas taki był.....
-Nie mam ochoty na rodzinne pogaduszki i tak ty mi wszystko opowiedziałeś, a wątpię żeby interesowało ich mugolskie życie. Malfoy Manor obejrzę przy okazji kiedyś tam, teraz i tak jestem w Hogwarcie. A co do pani Malfoy w sumie przydałyby mi się nowe ubrania. - powiedziała tak jakby rozmawiała ze swoim starym kumplem
-Tak, ale ten charakterek to trzeba ci jednak trochę utemperować. Dobrze, więc odwołam Bellę, Rudolfa oraz Lucjusza. Swojego brata i resztę młodego pokolenia poznasz jutro, na śniadaniu w Hogwarcie. Wtedy też ponowie zostaniesz przydzielona. Aha jeszcze jedno, wiesz jak się nazywasz, tak?
-Błagam, nie rób ze mnie sieroty. Nie bez powodu nazywają mnie najmądrzejszą czarownicą od czasów Roweny Ravenclaw. Poza tym jestem, to znaczy byłam mózgiem Złotej Trójcy. - rzekła dumnie brązowooka.
-Przy tych dwóch kretynach to nawet młody Goyl czy Crabble byłby mózgiem. - Po tych słowach Hermiona mimowolnie się uśmiechnęła i cichutko zachichotała. - A co do tego "byłam".... łatwiej byłoby ci się zemścić, gdybyś pokazała bandzie Dropsa, że jesteś po ich stronie, co więcej, że będziesz nasz szpiegować, tak jak to robi Severus. Dzięki temu zdobędziesz ich zaufanie, oczywiście nie możesz im podawać bzdur, bo w końcu się zorientują, jednak będziesz im podawać mało znaczące informację. Oni będą przekazywać ci te istotniejsze, bo jak już wspomniałem to banda kretynów, a Ty będziesz raportować wszystko mi, ewentualnie Severus'owi. Dzięki temu obmyślę wspaniały plan, a Ty zemścisz się na starym Dumbledore'rze. Pasuje ci taki układ? - zapytał, retorycznie rzecz jasna.
-Pasuje. Nie spodziewałam się, że kiedyś będę współpracować z Voldemortem. - zaśmiała się perliście. Jej śmiech jest bardzo zaraźliwy, więc nawet oschły Tom Riddle nie mógł powstrzymać małego, ale szczerego uśmiechu.
-I jeszcze jedno, kiedy jesteśmy sami, możesz mówić mi Tom, jednakże gdy poza nami jest ktoś jeszcze masz mówić do mnie tak jak pozostali. Nie mam zamiaru traktować cię z przywilejami. Najpierw musisz na nie zasłużyć.
-Tak jest Panie - rzekła lekceważąco i ukłoniła się, po czym uśmiechnęła. Nigdy nie przypuszczała, że z Jaszczurką można tak interesująco porozmawiać. Chociaż nie. Wróć. Ona nie rozmawiała z Jaszczurką, tylko z Tomem Marvolo Riddle, a to już różnica. Ciekawe ile osób zna prawdziwego Lorda Voldemorta, o ile ktokolwiek go zna. Może on cały czas teraz gra? 
-Jak wrócisz z Narcyzą z zakupów, zawołaj skrzatkę: Iskierkę. Pokaże ci gdzie będziesz dzisiaj nocować. - powiedział
-Dobrze. - odpowiedziała. Tak szczerze spodziewała się, że skrzaty będą się brzydko nazywać, a nawet bardzo brzydko. Jednak i w tej kwestii się pomyliła.
- NARCYZO - zawołał. Po chwili do pomieszczenia weszła elegancja i dumna kobieta. - Poznaj Hermionę. Pójdziesz z nią na zakupy. Przyda się jej parę nowych ubrań.
-Oczywiście Panie. Zadbam o jej idealny wygląd. - ukłoniła się pani Malfoy. - Czy to wszystko Panie?
-Tak. Możecie już iść. - odparł i zatracił się w swoich myślach. Obie wyszły z pomieszczenia i po chwili znalazły się na Pokątnej. Szły w kierunku znanym tylko starszej kobiecie.
-Dokąd idziemy, proszę pani? - zapytała grzecznie dziewczyna.
-Oh, proszę. Mów mi po prostu Narcyza albo ciociu. Jesteś przecież moją siostrzenicą. Wychowałam cię jak córkę. Razem z Draco byliście jak nierozłączalne rodzeństwo. Po twoim porwaniu cały czas mnie pytał gdzie jest Hermionka.
-Dobrze... ciociu. To dziwne, bo w Hogwarcie Draco cały czas mnie dręczył. - rzekła lekko zawstydzona dziewczyna. Nie była przyzwyczajona do mówienia "ciociu" Narcyzie Malfoy.
-Wiesz, Lucjusz chciał wychować go w żelaznych zasadach. Na szczęście ja mu w tym przeszkodziłam. No,, może nie do końca. - opowiedziała kobieta
-Rozumiem. No ale w końcu gdzie idziemy?
-Po ubrania, - odpowiedziała zagadkowo kobieta.
-Ysz, to wiem. Ale do którego sklepu?
-Specjalnego. Arystokraci tacy jak my nie kupują ubrań w zwykłych sklepach. Kupujemy je w specjalnych. Za jedną sukienkę potrafimy zapłacić tyle ile inny za 10 sukienek. Cóż, wygląd jest dla nas ważny. Pamiętaj, ludzie postrzegają cię tak jak cię widzą, niestety. Dlatego zawsze dbaj o idealny wygląd. - kiedy Narcyza skończyła swój monolog dotarły do sklepu. Z zewnątrz wyglądał na piorunująco drogi, a w środku... cóż brak słów. Bomba cenowa. Hermiona teraz rozumiała co znaczy zapłacić za jedną sukienkę tyle co inni za 10.
-Oo pani Malfoy w czym mogę służyć? - zza lady wyłoniła się młoda kobieta.
-Potrzebuję parę zestawów dla tej o to młodej panny. - rzekła i wskazała ręką na Hermionę.
-Oczywiście, oczywiście.  Już czegoś szukam. Zapraszam do przymierzalni. - powiedziała podekscytowana. Narcyza Malfoy często kupowała ubrania, buty i inne dodatki w tym sklepie, dlatego, ekspedientka wiedziała, że dzisiejszej nocy sporo zarobi.
Hermiona udała się do przymierzalni i po chwili miała masę ubrań do przymierzenia. Zakładała, przeglądała się w lustrze i na koniec pokazywała się Narcyzie, która ostatecznie oceniała jej wygląd.
Dziewczyna przymierzyła chyba ze 100 ubrań po czym wybrała parę zestawów. Większość z nich idealnie nadawały się na imprezę. Narcyza była jednak tak oczarowana wyglądem dziewczyny w tych strojach, że powiedziała, iż przecież prawdziwa kobieta musi mieć sporo wyjściowych ubrań. Hermiona kupiła ich tyle, że w jej szafie jest z 4 razy mniej. Kiedy wyszły ze sklepu panna Lestrange od razu zakomunikowała, że już wie w czym jutro pójdzie do Hogwartu. Była pewna, że komplet, który wybrała zachwyci innych. Pani Malfoy była tego samego zdania. Kiedy wróciły do Riddle Manor było już grubo po północy. Narcyza pożegnała się z siostrzenicą, a ta podziękowała jej za wspaniałe rady. Gdy kobieta opuściła zamek, Hermiona wezwała Iskierkę. Skrzatka pokazała jej pokój i zniknęła. Dziewczyna zaniemówiła. Nie podejrzewała, że w tym mrocznym zamku może znajdować się tak przepiękna sypialnia. Spostrzegła, że obok łóżka znajduje się kufer, otworzyła go i spostrzegła wszystkie ubrania, które kupiła. Te co wybrała na jutrzejszy, a właściwie dzisiejszy dzień były na samym wierzchu. Podczas gdy ona przeglądała ubrania, ktoś zapukał do jej drzwi.
-Proszę! - krzyknęła uprzejmie dziewczyna.
-Hermiono, jeszcze jedno. Instrukcje co masz robić w sprawie zemsty dostawać będziesz w liście, który doręczać ci będzie czarny kruk albo poprzez Severus'a. To własnie on zabierze cię jutro do Hogwartu. Musisz być gotowa na 7.00 rano. - powiedział pan domu.
-Oczywiście, będę punkt 7 przed drzwiami - uśmiechnęła się.
-Widzę, że zakupy udane.
-Tak, Bardzo udane. - odpowiedziała
-To dobrze. A teraz spać. Ani sekundy spóźnienia. Już ja się dowiem czy byłaś na czas. - rzekł i zamknął za sobą drzwi.
-Ajaj kapitanie! - zażartowała dziewczyna. Na szczęście Tom już tego nie słyszał. Dziewczyna szybko ułożyła się wygodnie na łóżku. Nim się obejrzała, zasnęła.











Cześć :-) Jest nowy rozdział, tak jak obiecałam ten jest duuużo dłuższy od poprzedniego. Mam nadzieje, że się Wam spodobał. Z góry przepraszam, że Voldemort tu okropnie niekanoniczny, ale zapewniam, że to nie będzie tak, iż Hermiona to zimna suka, a Tom to pluszowy miś. O nie nie nie, na pewno nie. Po prostu w tym rozdziale to tak wyszło. Cóż nie będę się rozpisywać, bo jest już trochę późno, a ja jestem okropnie zmęczona i idę spać ;-D Także przepraszam również za zapewne ogromną ilość błędów, ale nie mam sił już sprawdzać po raz 10. Obiecuję, że jutro jak wstanę posprawdzam jeszcze raz czy nie ma błędów, ale dam głowę, że nawet jak bym 1000 razy sprawdzała i tak będą błędy xD

Kiedy szukałam zestawu ubrań dla Hermiony, który założy do Hogwartu, znalazłam jeszcze takie stroję, także możecie to potraktować jako mały wgląd do zakupów panny Granger. Upss, przepraszam. Panny Lestrange ;-)
Zestaw nr 1
Zestaw nr 2
Zestaw nr 3
Zestaw nr 4
Zestaw nr 5
Zestaw nr 6

No to by było na tyle. Do zobaczenia :-)



środa, 7 stycznia 2015

Rozdział 1 - Hermiona Narcyza Lestrange

-Zostaw mnie! - krzyczała Hermiona. Była przerażona. Wiedziała, że jeśli trafi w ręce Voldemorta, a to było nieuniknione, zginie. Śmierciożerca traktował ją jak worek po kartoflach. No ale czego spodziewać się po sługusie Jaszczura? Dziewczyna po mimo przerażenia i ran, nie straciła swojej zadziorności. Po kilkunastu minutach, które dla niej były godzinami, dotarli do zamku. Riddle Manor. Przerażające miejsce. Idealne dla Voldemorta i jego bandy. Weszli do środka i schodzili w dół. Schody zdawały się nie mieć końca. Wreszcie po długiej wędrówce Hermiona została brutalnie wrzucona do jednej z celi. Pomieszczenie było małe, ciemne, wilgotne i śmierdziało gnijącymi zwłokami. Zawierało... ściany. Nie było w nim niczego. Brązowowłosa usiadła pod ścianą i czekała. Czekała na cokolwiek. Tylko nie na to.

Po paru godzinach do jej celi wszedł jakiś mężczyzna. Brunet. Wysoki, szczupły, dosyć przystojny, jednak z wieloma bliznami. Zaczął się dobierać do brązowookiej. Dziewczyna się szarpała, ale to tylko rozzłościło napastnika. Jednym ruchem ręki zdarł z niej bluzkę i rzucił ją w kąt. Podziwiał jej płaski brzuch, jednak jej krągłe piersi o wiele bardziej go interesowały. Nie przejmował się błaganiami i łzami Hermiony. Zdjął stanik i zaczął masować jej biust. Dziewczyna dusiła się łzami, wiedziała do czego to zmierza. Mężczyzna rozpiął spodnie, pod spodem nie miał niczego, więc jego członek był widoczny w pełnej okazałości. Złapał Gryfonkę za rękę i kazał jej dotknąć jego męskości. Chcąc czy nie chcąc musiała to zrobić. Kiedy ona na przemian ściskała i puszczała jego przyrodzenie, on zaczął zdejmować kolejne części jej ubrania, W końcu oboje byli nadzy. Boleśnie ułożył dziewczynę w wygodnej dla niego pozycji i bez ostrzeżenia w nią wszedł. Hermiona krzyknęła z bólu, jednak Śmierciożerca nic sobie z tego nie robił. Poruszał się w niej bardzo szybko i boleśnie. Jego usta też były zajęte. Delektowały się jej piersiami. Dziewczyna strasznie cierpiała. Nie sprawiało jej to żadnej przyjemności. Po 30 minutach męczarni, mężczyzna doszedł. Wyszedł z niej, ubrał się i przy wyjściu rzekł, że jeszcze tu wróci. Hermiona natychmiast się ubrała, skuliła w kłębek i płakała. Jutro ma urodziny, siedemnaste. W prezencie została zgwałcona. Całą noc spędziła na płakaniu i rozmyślaniu co ją jeszcze czeka. Nad ranem do jej celi przyszła Bellatrix. Najwierniejsza Śmierciożerczni. W dłoni trzymała kromkę suchego chleba i szklankę wody.
-Wstawaj! - krzyknęła kobieta. Brązowowłosa przerażona nagłym krzykiem zerwała się na równe nogi. Nagłym zerwaniem, odsłoniła szyję, a na niej znajdował się piękny tatuaż. Bellatrix widząc go, upuściła chleb i szklankę. Zbliżyła się do dziewczyny i rzuciła niewerbalnie zaklęcie. Hermiona poczuła szczypnięcie, a zaraz potem została wyściskana przez Śmierciożerczynię.
-To ty. Naprawdę ty! - mówiła kobieta - Hermiona Narcyza Lestrange. Moja córka.
-Słucham?! - zapytała zdezorientowana dziewczyna. Córka Bellatrix Lestrange? Przecież to niemożliwe! 
-Szesnaście lat temu Dumbledore porwał cię, ponieważ byłaś ulubienicą Czarnego Pana. Biła od ciebie magia, a ten stary Drops bał się, że z tobą Tom będzie nie do pokonania. Pewnego dnia, gdy bawiłaś się z Draco, przyszli Aurorzy i cię zabrali. Narcyza była bezbronna. Nie mogła nic zrobić... I tak oto straciliśmy cię. Ja, mój mąż, Narcyza i Lucjusz, którzy cię wychowywali oraz Czarny Pan.
-Jak to? Ja bawiłam się z Malfoy'em? Dumbledore mnie porwał? JESTEM TWOJĄ CÓRKĄ? Przecież to nie może być prawda. To na pewno sen. - zaprzeczała Hermiona
-To nie sen, młoda panno. Strasznie się rozpuściłaś. Na szczęście szybko sprowadzimy cię na dobrą drogę. Od jutra, będziesz w Slytherin'ie. Dostaniesz prywatne dormitorium. No i rzecz jasna nie nazywasz się Hermiona Jean Granger tylko Hermiona Narcyza Lestrange. A teraz chodź. Czarny Pan zapewne ucieszy się z twojego powrotu......










Siemka ;-* Jest pierwszy rozdział. W sumie to mi się nie podoba, ale obiecałam, że rozdział będzie niebawem, a na blogu jak nie było tak nie ma rozdziału, więc postanowiłam dać to co jest. Pierwsze rozdziały nigdy mi nie wychodziły :-/ Potem będzie lepiej (mam nadzieje) no i rozdziały będą dłuższe. Dużooo dłuższe. Niestety, jak już na moim drugim blogu pisałam, nie mam dostępu do laptopa, więc nowy rozdział pojawi się w ferie (czyli 19.01).
Cieszę się ogromnie, że mój zwiastun przypadł Wam do gustu. Szablon zamówiłam, teraz tylko pozostaje nam czekać na wykonanie ^^ I co? To chyba tyle. Życzę Wam miłej nauki! Na razie ;-)

Ps. Przepraszam za błędy, bardzo staram się ich unikać, no ale, własne oko nie wyłapie błędów tak jak cudze.

wtorek, 30 grudnia 2014

Prolog

Hermiona Jean Granger. Bardzo mądra czarownica pochodząca z rodziny mugoli. Przyjaciółka Harry'ego Jamesa Pottera i Ronalda Biliusa Weasley'a. Hardo stojąca po stronie Dumbledor'a. Członkini Zakonu Feniksa. Potrafiąca narażać własne życie dla "większego dobra".
 
   Członkowie Zakonu Feniksa dowiedzieli się od Severusa, że Śmierciożercy planują atak na małą mugolską wioskę. Albus postanowił wysłać Hermionę, Remusa oraz Tonks do jej pilnowania. Śmierciożerców było jednak więcej niż przypuszczali. Tonks zdecydowała, że muszą się aportować, bo nie dadzą sobie rady. Hermiona nie chciała jednak ustąpić. Walczyła dalej. Remus chciał wziąć dziewczynę mimo jej woli i zabrać ich w bezpieczne miejsce. Niestety, nie zdążył. Wysoki, dobrze zbudowany Śmierciożerca złapał ją za ramię i aportował się wraz z nią.

 Wszyscy członkowie Zakonu czekali przerażeni w Norze. Wreszcie usłyszeli trzask. Harry i Ron poderwali się do góry.
-Gdzie jest Hermiona? - zapytał Harry, gdy spostrzegł, iż dziewczyny nie ma z nimi.
Remus łapiąc się za krwawiący bok, na chwiejących nogach usiadł na krześle. Widać było po nim, że coś się stało. Ogromny smutek bił z jego poharatanej twarzy.
-Ona... Złapali ją - wydusił wreszcie z siebie.
-Remus próbował ją zabrać, bo Hermiona chciała zostać i walczyć. Niestety, Śmierciożerca był szybszy - smutnym głosem dopowiedziała Tonks.
W Norze zapadła głucha cisza. Dało się usłyszeć jedynie ciche łkanie. Wszyscy byli pogrążeni w rozpaczy. Wiedzieli, że Hermiona nie ma szans na wyjście bez szwanku. Dodatkowo, parę starszych członków Zakonu domyślało się, że prawda, którą ukrywali tyle lat, może wyjść wreszcie na jaw....

Słowem wstępu... + zwiastun

Witam bardzo serdecznie!!

Na tym blogu powstanie historia o dość niespotykanym pairingu - Tomione (Tom Riddle i Hermiona Granger, w moim przypadku Lestrange). Na początku mówię, że to raczej nie jest blog dla wielbicieli kanonu. Oczywiście nie będzie też bardzo drastycznych zmian, jednakże w niektórych momentach kanon będzie balansował nad przepaścią. Ten blog będzie moim drugim. Pierwszym jest Dramione-Fight-For-LoveDlaczego postanowiłam pisać o Tomione? Szczerze nie mam pojęcia. Kiedyś przeczytałam świetny blog o tym właśnie pairingu i chciałam przeczytać więcej. Znalazłam "Przemiany" - również świetny, ale na tym się skończyło. Więcej polskich blogów nie znalazłam. Kocham Dramione, dlatego zaczęłam je pisać. Od tygodnia chodzi za mną pomysł na Tomione (nie wiem czemu), więc myślę co mi szkodzi? Prolog powinien być już dzisiaj, a pierwsze rozdziały niebawem (nie jestem do końca pewna kiedy dokładnie będą, ale wkrótce) Mam nadzieje, że Wam się moja historia spodoba. Liczę na komentarze zarówno te pozytywne jak i te negatywne. Jeśli coś robię źle, widzicie błędy czy chociażby akcja dzieje za szybko lub za wolno (bo tak też może być, kto wie xD) nie bójcie się mi o tym powiedzieć. To naprawdę mi pomoże, bo bez tego nie będę wiedziała co poprawić.
 Jeśli chodzi o wygląd to bardzo za niego przepraszam, ale szabloniarnie, które znam, nie robią szablonów na blogi, na których nic jeszcze nie ma. Jednakże spokojnie, kiedy będzie trochę notek, mam nadzieje, że uda mi się zamówić szablon i wtedy będzie już okey :-) Mimo to myślę, że jednak chodzi o tekst, a nie o wygląd, ale zdaje sobie sprawę, że ładny wygląd przyciąga, a brzydki odpycha, więc.... postaram się zamówić.
 W tytule jest napisane "zwiastun". I tak jest zwiastun na mojego bloga. Zrobiłam go sama. Po raz pierwszy robiłam coś takiego, więc nie oczekujcie cudów, hehe. Mi się jednak podoba, bo jak na pierwszy raz to nie jest tak tragicznie (chyba) :-D No, ale to chyba tyle. Byłoby mi miło, gdybyście po obejrzeniu filmiku dali łapkę w górę lub w dół i zostawili chociaż króciutki komentarz. Jeśli jednak z jakiś powodów nie możecie tego zrobić, to skomentować możecie też pod tą notką. No to miłego oglądania!