Droga Hermiono,
Pragnę poinformować Cię, iż dzisiaj o godzinie 17.30 u mnie w gabinecie jest zbiórka członków Zakonu Feniksa. Gdy wszyscy się pojawią przeniesiemy się za pomocą świstoklika do Nory.
Z poważaniem,
Alubs Dumbledore
Po przeczytaniu, schowała go do szuflady. Zdążyła jednak zauważyć, że treść listu była inna. Po odłożeniu przez nią kartki pojawiła się reklama mioteł, gdy ponowie dotknęła kartki, treść ponownie się pojawiła. Sprytne. Dziewczyna zamknęła szufladę i zeszła do Pokoju Wspólnego. Nikogo jednak nie zastała, a gdy spojrzała na zegarek zorientowała się, że do 8.00 zostały jeszcze 2 godziny. Lekko zdenerwowana, że słońce obudziło ją tak wcześnie, postanowiła, nie czekając na nikogo, udać się do Wielkiej Sali, zjeść spokojnie śniadanie. Kiedy kończyła pić herbatę, zobaczyła trójkę jej "przyjaciół". Ginny i Harry spojrzeli na nią smutnym wzrokiem, a Ron miał na twarzy wyraz pogardy. Postanowiła nic im nie mówić. Będą mieli niespodziankę, a ja łatwiej przekonam pozostałych. Dzień zleciał jej dosyć szybko. Na eliksirach zarobiła sporo punktów dla swojego domu, a na trasmutacji sporo im odjęli. Wszystko przez Rose, która nie mogła pohamować śmiechu. Nikt nie był jednak na nią zły. Każdy był pewny, że z Hermioną, Draco i Theodore'm łatwo to nadrobią. Nim się obejrzała dochodziła godzina spotkania. Czym prędzej udała się do gabinetu Dumbledore.
W mgnieniu oka pukała do drzwi dyrektora. Usłyszała "proszę" i weszła. Po przekroczeniu progu drzwi jej uszy dobiegł zdenerwowany krzyk. To był Ron.
-Co ona tu robi?! - darł się na cały głos. Harry próbował go uciszyć, ale to nic nie dawało. Chłopak był jak w transie. Chciał jej wszystko wykrzyczeć prosto w twarz. Zraniła go, tak bardzo go zraniła. Chciał, ale nie mógł. Nie przy wszystkich. Zamiast wykrzyczeć co go bolało, krzyczał różne wyzwiska skierowane w jej stronę.
-Ron, przestań! To boli! - powstrzymywała słone łzy płynące jej do oczy. Mimo wszystkiego co się stało, dalej ich kochała. Nie potrafiła od tak o nich zapomnieć. Przecież tyle lat byli przyjaciółmi, można by rzecz rodziną. Kiedy chłopak zobaczył łzy w oczach swojej ukochanej, momentalnie zamilkł. Jego serce waliło jak oszalałe. Nie wiedział co ma zrobić.
-Myślisz, ze mi nie jest ciężko? Całe moje dotychczasowe życie legło w gruzach. Ty, Harry, Ginny, nie odzywacie się do mnie. A przecież tyle lat byliśmy razem. Zawsze. Dowiedziałam się, że moja matka jest Śmierciożerczynią, która zabiła Syriusza! Jednego wieczoru zostałam Ślizgonką, która nie zna tam nikogo oprócz swoich dawnych wrogów. Której zostali tylko dawni wrogowie, bo przyjaciele się odwrócili. Myślisz, że mi było lekko?! Tak bardzo chciałam się do was przytulić. Usłyszeć, ze wszystko będzie dobrze, ze jesteście ze mną, a zamiast tego widzę pogardę w twoich oczach, zamiast tego wyzywasz mnie od zdrajczyń. - w trakcie mówienia jej głos przeszywał ból, przestała też powstrzymywać łzy. Podczas jej monologu zjawiali się pozostali, każdy słyszał jej słowa. Niektórzy uronili nawet jedną łzę. Kiedy dziewczyna skończyła mówić patrzyła smutnymi oczami na rudego przyjaciela, a on nie wiedział gdzie ma podziać oczy.
-Przepraszam - wyszeptał jedynie i ze spuszczoną głową przecisnął się przez tłum ludzi, po czym wyszedł z gabinetu. Harry zaczął go wołać, bo przecież wszyscy mieli stawić się w norze, ale Ron nie miał zamiaru wracać. Hermiona też spuściła głowę, nie wiedziała, że chłopak tak zareaguje.
-Pora przenieść się do nory. -przemówił, do tej pory milczący, Albus. Wszyscy zbliżyli się do pucharu, który był świstoklikiem i złapali za niego. W jednej chwili byli już w domu rodzinnym Weasley'ów. Dyrektor Hogwartu przedstawił Hermionę, jakby jej nie znali i powiedział jakie będzie miała zadanie, czyli ze będzie szpiegować Voldemorta. Niektórzy wydali zduszone okrzyki przerażenia, że taka młoda dziewczyna ma tak bardzo narażać swoje życie, ale powstrzymali się od zbędnej dyskusji. Po spotkaniu Zakonu Hermiona myślała, że Harry będzie chciał z nią porozmawiać, ale on tylko odprowadził ją wzrokiem do kominka. Będąc w Hogwarcie marzyła tylko o powrocie do dormitorium. Nie czuła potrzeba powiadamiania Lorda o spotkaniu, bo wiedziała, że Snape, który także był obecny, wszystko sam mu przekaże. Z takimi myślami szybko zasnęła.
Dni znikały, a kolejne tygodnie mijały. Ron po paru dniach od spotkania spotkał się z Hermioną i wyznał, że ją kocha, dlatego tak zareagował. Dziewczyna przeprosiła go i powiedziała, ze też go kocha, ale jak brata i ze nigdy między nimi nic nie będzie. O dziwo chłopak przyjął to dosyć spokojnie i zapytał się czy między nimi jest jak dawniej, Hermiona odpowiedziała mu twierdząco. Dzięki temu ponownie zbliżyła się do Harry'ego i Rona. Przez cały ten czas zbierała informacje dla Toma i przekazywała mniej istotne Albus'owi. Wieczorem, kiedy leżała w łóżku często zastanawiała się czy aby na pewno dobrze robi. Była zła na dyrektora, chciała się zemścić, ale czy naprawdę chciała, żeby Voldemort wygrał? Przecież to mogło oznaczać koniec wszystkiego. Z każdym dniem miała coraz więcej wątpliwości. Tak się tym wszystkim przejęła, że nie zauważyła nawet, że następnego dnia mieli wracać do domów na święta.
-Słuchasz mnie? - pytał Chris.
-Co? Tak, tak. Oczywiście. - odpowiedziała Hermiona.
-Taa? To o czym przed chwilą mówiłem?
-Czy cię słucham.
-A wcześniej?
-Noo..
-No własnie. Od jakiegoś czasu jestem cholernie zamyślona. Zakochałaś się? - uśmiechnął się ironicznie - W kim? W Diable?
-Jeszcze czego. Po prostu, zamyśliłam się. To chyba nic złego? - oburzyła się. To, że zakopała topór wojenny z Zabinim nie znaczy, ze go lubiła, tym bardziej, kochała.
-Dobra, dobra. Swięta spędzamy w Malfoy Manor, a Sylwestra w Riddle Manor. - rzekł -Czarny Pan organizuje bal - dodał szeptem. Hermiona spojrzała na niego. Bal?
-Dobrze wiedzieć, dzięki - uśmiechnęła się do swojego brata i zdecydowała pójść się pakować. Prawie całe świeta przesiedziała w swoim pokoju czytając książki. Jej rodziców i tak nie było, Chris przesiadywał razem z Malfoy'em i Blaise'm, a Roxanne spotykała się z Alex'em. Chciała wracać do Hogwartu, tam chociaż miała co robić. Niestety, powrót do Hogwartu był możliwy dopiero po balu sylwestrowym, a tego chciała uniknąć najbardziej. Nie wiedziała czego się spodziewać. Wyobrażała sobie najokropniejsze rzeczy. A przede wszystkim bała się, ze spotka tego śmierciożerce, który wtedy w lochach... nie, nawet nie chciała o tym myślec. Godzina piekielnego balu zbliżała się niemiłosiernie i dziewczyna chcąc nie chcąc musiała się zacząć przygotowywać. Wzięła prysznic, wysuszyła się, ubrała czarną sukienkę i zrobiła lekki makijaż. Włosy spięła w niesforny kok, z którego kilka pasm włosów okalało jej twarz. Fizycznie jestem gotowa, mam nadzieję, że psychicznie też. Wdech i wydech. Jej wdechy i wydechy przerwało pukanie do drzwi. To był Theodore, który zaprosił ją na owy bal. Nie wiedziała czy zrobił to, bo chciał, czy dlatego, że ktoś mu kazał. Tak czy siak nie przeszkadzało jej to i cieszyła się, że nie musiała iść np. ze swoim okropnym kuzynem czy jego najlepszym kumplem. Otworzyła drzwi, a chłopaka zamurowało. Wyglądała prześlicznie. On też prezentował się niczego sobie. Była pewna, ze założy garniak, jak każdy, a on założył zwykłą koszulę.
Wyglądasz pięknie. -wydusił w końcu. Dziewczyna lekko się zarumieniła, co dodało jej jeszcze więcej uroku, podziękowała i zapytała czy idą. Chłopak skinął głową i podał jej swoje ramię. W końcu dotarli do sali balowej. Wyglądała imponująco. Na podeście był tron Riddle'a. Siedział na nim w swojej ludzkiej postaci. Ubrany był w nic nadzwyczajnego, w garnitur. Mimo wszystko wyglądał bardzo przystojnie. Tom wygłosił przemówienie i na koniec życzył wszystkim szampańskiej zabawy w gronie najlepszych. Po przemowie zaczęła grać muzyka i panowie poprosili panie do tańca. Zabawa przebiegała pomyślnie. Już za parę chwil miała wybić północ. Zaczęło się odliczanie: 10, 9, 8, 7.. Czarny Pan podszedł do Hermiony i zabrał ją na bok. 4, 3, 2, 1
-Szczęśliwego Nowego Roku Hermiono. -rzekł zmysłowym głosem. W jednej ręce trzymał dwa kieliszki, jeden podał jej, drugą ręką sięgnął do kieszeni i wyjął mały pakunek. -To dla ciebie - powiedział i wręczył jej prezent.
-Dla mnie? - zdziwiła się. Odłożyła kieliszek na parapet okna i z ciekawością otworzyła pudełeczko. W środku znajdował się przepiękny naszyjnik. Dziewczynę zamurowało. To musiało kosztować fortunę! -Ja.. nie mogę tego przyjąć.
-Możesz. - odpowiedział, po czym nachylił się nad nią i szepnął jej wprost do ucha - A nawet musisz.
Hermiona stała sparaliżowana. Nie wiedziała co ma zarobić. Merlinie, jak on pachnie!!
-Ja.. za co to?
-Za dobrze wykonane zadanie.
-Dziękuję. Pomożesz mi zapiąć? -Tom skinął głową, a dziewczyna odwróciła się do niego plecami i podała naszyjnik. Mężczyzna założył jej biżuterię i zapiął ją. Dotykając swoimi dłońmi jej szyi, co wywołało u niej przyjemny dreszcz. Na litość boską, Hermiono. Opanuj się! Karciła się w myslach.
-Pięknie wyglądasz. - przyznał. Dziewczyna zarumieniła się. -Zatańczysz ze mną jeden taniec?
-Z przyjemnością - odrzekła podając mu swoją drobną dłoń. Na jednym tańcu się jednak nie skończyło. Przetańczyli ze sobą resztę nocy...
W mgnieniu oka pukała do drzwi dyrektora. Usłyszała "proszę" i weszła. Po przekroczeniu progu drzwi jej uszy dobiegł zdenerwowany krzyk. To był Ron.
-Co ona tu robi?! - darł się na cały głos. Harry próbował go uciszyć, ale to nic nie dawało. Chłopak był jak w transie. Chciał jej wszystko wykrzyczeć prosto w twarz. Zraniła go, tak bardzo go zraniła. Chciał, ale nie mógł. Nie przy wszystkich. Zamiast wykrzyczeć co go bolało, krzyczał różne wyzwiska skierowane w jej stronę.
-Ron, przestań! To boli! - powstrzymywała słone łzy płynące jej do oczy. Mimo wszystkiego co się stało, dalej ich kochała. Nie potrafiła od tak o nich zapomnieć. Przecież tyle lat byli przyjaciółmi, można by rzecz rodziną. Kiedy chłopak zobaczył łzy w oczach swojej ukochanej, momentalnie zamilkł. Jego serce waliło jak oszalałe. Nie wiedział co ma zrobić.
-Myślisz, ze mi nie jest ciężko? Całe moje dotychczasowe życie legło w gruzach. Ty, Harry, Ginny, nie odzywacie się do mnie. A przecież tyle lat byliśmy razem. Zawsze. Dowiedziałam się, że moja matka jest Śmierciożerczynią, która zabiła Syriusza! Jednego wieczoru zostałam Ślizgonką, która nie zna tam nikogo oprócz swoich dawnych wrogów. Której zostali tylko dawni wrogowie, bo przyjaciele się odwrócili. Myślisz, że mi było lekko?! Tak bardzo chciałam się do was przytulić. Usłyszeć, ze wszystko będzie dobrze, ze jesteście ze mną, a zamiast tego widzę pogardę w twoich oczach, zamiast tego wyzywasz mnie od zdrajczyń. - w trakcie mówienia jej głos przeszywał ból, przestała też powstrzymywać łzy. Podczas jej monologu zjawiali się pozostali, każdy słyszał jej słowa. Niektórzy uronili nawet jedną łzę. Kiedy dziewczyna skończyła mówić patrzyła smutnymi oczami na rudego przyjaciela, a on nie wiedział gdzie ma podziać oczy.
-Przepraszam - wyszeptał jedynie i ze spuszczoną głową przecisnął się przez tłum ludzi, po czym wyszedł z gabinetu. Harry zaczął go wołać, bo przecież wszyscy mieli stawić się w norze, ale Ron nie miał zamiaru wracać. Hermiona też spuściła głowę, nie wiedziała, że chłopak tak zareaguje.
-Pora przenieść się do nory. -przemówił, do tej pory milczący, Albus. Wszyscy zbliżyli się do pucharu, który był świstoklikiem i złapali za niego. W jednej chwili byli już w domu rodzinnym Weasley'ów. Dyrektor Hogwartu przedstawił Hermionę, jakby jej nie znali i powiedział jakie będzie miała zadanie, czyli ze będzie szpiegować Voldemorta. Niektórzy wydali zduszone okrzyki przerażenia, że taka młoda dziewczyna ma tak bardzo narażać swoje życie, ale powstrzymali się od zbędnej dyskusji. Po spotkaniu Zakonu Hermiona myślała, że Harry będzie chciał z nią porozmawiać, ale on tylko odprowadził ją wzrokiem do kominka. Będąc w Hogwarcie marzyła tylko o powrocie do dormitorium. Nie czuła potrzeba powiadamiania Lorda o spotkaniu, bo wiedziała, że Snape, który także był obecny, wszystko sam mu przekaże. Z takimi myślami szybko zasnęła.
Dni znikały, a kolejne tygodnie mijały. Ron po paru dniach od spotkania spotkał się z Hermioną i wyznał, że ją kocha, dlatego tak zareagował. Dziewczyna przeprosiła go i powiedziała, ze też go kocha, ale jak brata i ze nigdy między nimi nic nie będzie. O dziwo chłopak przyjął to dosyć spokojnie i zapytał się czy między nimi jest jak dawniej, Hermiona odpowiedziała mu twierdząco. Dzięki temu ponownie zbliżyła się do Harry'ego i Rona. Przez cały ten czas zbierała informacje dla Toma i przekazywała mniej istotne Albus'owi. Wieczorem, kiedy leżała w łóżku często zastanawiała się czy aby na pewno dobrze robi. Była zła na dyrektora, chciała się zemścić, ale czy naprawdę chciała, żeby Voldemort wygrał? Przecież to mogło oznaczać koniec wszystkiego. Z każdym dniem miała coraz więcej wątpliwości. Tak się tym wszystkim przejęła, że nie zauważyła nawet, że następnego dnia mieli wracać do domów na święta.
-Słuchasz mnie? - pytał Chris.
-Co? Tak, tak. Oczywiście. - odpowiedziała Hermiona.
-Taa? To o czym przed chwilą mówiłem?
-Czy cię słucham.
-A wcześniej?
-Noo..
-No własnie. Od jakiegoś czasu jestem cholernie zamyślona. Zakochałaś się? - uśmiechnął się ironicznie - W kim? W Diable?
-Jeszcze czego. Po prostu, zamyśliłam się. To chyba nic złego? - oburzyła się. To, że zakopała topór wojenny z Zabinim nie znaczy, ze go lubiła, tym bardziej, kochała.
-Dobra, dobra. Swięta spędzamy w Malfoy Manor, a Sylwestra w Riddle Manor. - rzekł -Czarny Pan organizuje bal - dodał szeptem. Hermiona spojrzała na niego. Bal?
-Dobrze wiedzieć, dzięki - uśmiechnęła się do swojego brata i zdecydowała pójść się pakować. Prawie całe świeta przesiedziała w swoim pokoju czytając książki. Jej rodziców i tak nie było, Chris przesiadywał razem z Malfoy'em i Blaise'm, a Roxanne spotykała się z Alex'em. Chciała wracać do Hogwartu, tam chociaż miała co robić. Niestety, powrót do Hogwartu był możliwy dopiero po balu sylwestrowym, a tego chciała uniknąć najbardziej. Nie wiedziała czego się spodziewać. Wyobrażała sobie najokropniejsze rzeczy. A przede wszystkim bała się, ze spotka tego śmierciożerce, który wtedy w lochach... nie, nawet nie chciała o tym myślec. Godzina piekielnego balu zbliżała się niemiłosiernie i dziewczyna chcąc nie chcąc musiała się zacząć przygotowywać. Wzięła prysznic, wysuszyła się, ubrała czarną sukienkę i zrobiła lekki makijaż. Włosy spięła w niesforny kok, z którego kilka pasm włosów okalało jej twarz. Fizycznie jestem gotowa, mam nadzieję, że psychicznie też. Wdech i wydech. Jej wdechy i wydechy przerwało pukanie do drzwi. To był Theodore, który zaprosił ją na owy bal. Nie wiedziała czy zrobił to, bo chciał, czy dlatego, że ktoś mu kazał. Tak czy siak nie przeszkadzało jej to i cieszyła się, że nie musiała iść np. ze swoim okropnym kuzynem czy jego najlepszym kumplem. Otworzyła drzwi, a chłopaka zamurowało. Wyglądała prześlicznie. On też prezentował się niczego sobie. Była pewna, ze założy garniak, jak każdy, a on założył zwykłą koszulę.
Wyglądasz pięknie. -wydusił w końcu. Dziewczyna lekko się zarumieniła, co dodało jej jeszcze więcej uroku, podziękowała i zapytała czy idą. Chłopak skinął głową i podał jej swoje ramię. W końcu dotarli do sali balowej. Wyglądała imponująco. Na podeście był tron Riddle'a. Siedział na nim w swojej ludzkiej postaci. Ubrany był w nic nadzwyczajnego, w garnitur. Mimo wszystko wyglądał bardzo przystojnie. Tom wygłosił przemówienie i na koniec życzył wszystkim szampańskiej zabawy w gronie najlepszych. Po przemowie zaczęła grać muzyka i panowie poprosili panie do tańca. Zabawa przebiegała pomyślnie. Już za parę chwil miała wybić północ. Zaczęło się odliczanie: 10, 9, 8, 7.. Czarny Pan podszedł do Hermiony i zabrał ją na bok. 4, 3, 2, 1
-Szczęśliwego Nowego Roku Hermiono. -rzekł zmysłowym głosem. W jednej ręce trzymał dwa kieliszki, jeden podał jej, drugą ręką sięgnął do kieszeni i wyjął mały pakunek. -To dla ciebie - powiedział i wręczył jej prezent.
-Dla mnie? - zdziwiła się. Odłożyła kieliszek na parapet okna i z ciekawością otworzyła pudełeczko. W środku znajdował się przepiękny naszyjnik. Dziewczynę zamurowało. To musiało kosztować fortunę! -Ja.. nie mogę tego przyjąć.
-Możesz. - odpowiedział, po czym nachylił się nad nią i szepnął jej wprost do ucha - A nawet musisz.
Hermiona stała sparaliżowana. Nie wiedziała co ma zarobić. Merlinie, jak on pachnie!!
-Ja.. za co to?
-Za dobrze wykonane zadanie.
-Dziękuję. Pomożesz mi zapiąć? -Tom skinął głową, a dziewczyna odwróciła się do niego plecami i podała naszyjnik. Mężczyzna założył jej biżuterię i zapiął ją. Dotykając swoimi dłońmi jej szyi, co wywołało u niej przyjemny dreszcz. Na litość boską, Hermiono. Opanuj się! Karciła się w myslach.
-Pięknie wyglądasz. - przyznał. Dziewczyna zarumieniła się. -Zatańczysz ze mną jeden taniec?
-Z przyjemnością - odrzekła podając mu swoją drobną dłoń. Na jednym tańcu się jednak nie skończyło. Przetańczyli ze sobą resztę nocy...
Witam wszystkich bardzo serdecznie. Jest mi ogromnie przykro, że musieliście tyle czekać na kolejny rozdział, ale przyznam szczerze, nie miałam i nie mam weny na tego bloga. Przyznaję to z bólem serca. Chciałabym napisać zupełnie inną historię Toma i Hermiony, ale nie mogę zostawić tej bez zakończenia. Po prostu nie darowałabym sobie tego. Dlatego doprowadzę to do końca, choćby nie wiem co. Ukończę ją! Obiecuję. Mam w planach zakończyć ją do końca sierpnia, ale nie wiem czy będę w stanie napisać pozostałe rozdziały, jednakże mam nadzieję, ze nie będzie musieli czekać zbyt długo na epilog. Uważam, że całość jest denna (nie tylko ten rozdział) i nie piszę, tego, żebyście zaprzeczali, bo wiem jaka jest prawda. Miałam w głowię inną wersję, wszyło co innego. Mówi się trudno. Może kiedyś napiszę znacznie lepsze Tomione? Kto wie. Na razie, przepraszam Was za błędy i liczę, że jakoś się przemęczyliście i dotrwaliście do końca tego rozdziału :-D
Pozdrawiam serdecznie i ściskam bardzo mocno
Buziaki ;-**
Pozdrawiam serdecznie i ściskam bardzo mocno
Buziaki ;-**